sobota, 9 czerwca 2018

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Florence 

Wyraz twarzy Alexandra był niezwykle satysfakcjonujący.
Dawno już nie czuła się tak jak teraz, kiedy miała świadomość, że zrobiła coś – czego jej stwórca nie pochwalał. Powinna być mu wierna, tak jak było to wpisane w kodeksie. Ale czy on był wierny? Nie dotrzymał swoich obietnic, więc dlaczego ona miała robić to samo? Erick pojawił się nagle, niemal znikąd. Nie mógł jednak wybrać lepszego momentu. Podejrzewała, że w jego zamiarze było zrobić na złość Alexandrowi, ale w tym momencie Florence to wcale nie przeszkadzało. Poczuła się wyróżniona, poczuła się dobrze. Po raz pierwszy od wielu, wielu miesięcy ktoś ją zauważył. O nie, nie była zazdrosna o nową zabawkę bruneta. Za żadne skarby świata nie chciałaby być na jej miejscu. Anabelle nie była pierwsza, ani ostatnia. Minęło sporo czasu od kiedy Fleur odeszła, śmiała też sądzić, że to właśnie ona była ostatnią, a tymczasem Devile ją zaskoczył. Spędziła z nim masę czasu, a mimo to potrafił zaskoczyć swoimi wyborami. Podświadomie musiała zdawać sobie sprawę z tego, że po balu wszystko wróci do stałego rytmu. W jej życiu będzie obecny nadal Alexander, który dziś był wyjątkowo wściekły. Nie pozwoliła sobie na to, aby czarne myśli odebrały jej humor tego wieczoru. Teraz było wręcz idealnie, a blondynka miała zamiar korzystać ze wszystkich dostępnych atrakcji tak długo jak tylko się da. Największą atrakcją był teraz jednak Pierwszy, Erick był niezwykle tajemniczą postacią. Mało kto miał z nim kontakty, rzadko się go widywało. Nigdy nie wtrącał się w konflikty, to inni załatwiali za niego sprawy. On jedynie rzucał na nie okiem, albo zupełnie ignorował. W końcu byli inni, którzy się tym zajmowali, czyż nie? 
Idąc pod rękę z nieśmiertelnym, aż za dobrze czuła na plecach wściekły wzrok stwórcy. Najpewniej gdyby się dało, to w tym momencie spojrzenie Devile’a wywierciłoby w niej dziurę na wylot. Żałowała, że nie zobaczy na własne oczy reakcji bruneta. Jednak w momencie kiedy zniknęła za drzwiami ze znacznie ciekawszym towarzystwem momentalnie o wszystkim zapomniała. 
Za drzwiami był długi korytarz. Wykładzina była, a jakżeby inaczej, w krwistym odcieniu. W równych, na oko metrowych odstępach, wisiały portrety Pierwszych. Florence mogła przysiąc na własne życie, że obraz, który przedstawiał Ericka był najbardziej zachwycający. Nie mogła się długo przypatrzeć, w zasadzie nigdy wcześniej ich nie widziała i chętnie poświęciłaby chwilkę, żeby im się poprzyglądać, ale nie było jej to dane. Na końcu krwawego korytarza były kolejne drzwi. Tym razem za nimi kryła się wielka… komnata? Nie mogła pomieszczenia nazwać pokojem, był on zbyt… Zupełnie jak wyrwany sprzed przynajmniej kilku wieków. Albo połączenie kilku w jedno. Pomijając nowoczesne akcenty sypialni, Florence czuła się jakby została wciągnięta w osiemnasty wiek. Szczerze nie była zaskoczona, kiedy okazało się, że dominującymi kolorami jest czerwień i brąz. Wyjątkiem były ściany, które były pokryte jasną, beżową tapetą bez żadnych wzorków co dodawało jedynie uroku. 
— Krwi? Wina? Czegoś mocniejszego?
— Wino będzie w sam raz.
Dyskretnie rozglądała się dookoła mając nadzieję, że nie wygląda to zbyt nachalnie. Ciekawość rozrywała ją od środka. Chciała już teraz wiedzieć co takiego się wydarzy dalej. I po co ją tak naprawdę tutaj zabrał. Może faktycznie nie chciał przebywać w towarzystwie innych i wyjść tylko w odpowiedni moment, aby się pokazać innym, że wciąż tutaj jest i nigdzie się nie wybiera, wykonać swój coroczny obowiązek i faktycznie zniknąć z powrotem. Zastanawiający był jego brak obecności wśród zgromadzonych. Z tego co wiedziała na pozostali Pierwsi bardzo często spędzali czas z tymi, którzy byli im oddani. Erick był… wycofany to było złe słowo. Po części mu się nie dziwiła – był jak ludzka celebryta wśród ludzi. Wszyscy chcieli z nim porozmawiać, dotknąć czy chociaż stanąć w pobliżu. To mogło być uporczywe. 
Nie czekała długo na wino. Już chwilę później trzymała w rękach kieliszek z bordowym napojem wewnątrz. Erick otwartą dłonią wskazał jej sporej wielkości kanapę, aby usiadła razem z nim. Po zapachu wyczuła, że on sam zmieszał krew i wino w jedno. 
— Zastanawia mnie — zaczął miękko i przyjaźnie. Miał przyjemny dla ucha głos, którego można było słuchać w nieskończoność. — Wciąż i cały czas, czemu taka niezwykła kobieta została pozostawiona sama sobie. Toż to grzech zostawiać cię zupełnie samą.
Zawiesiła się na krótką chwilkę, zupełnie nie mając pojęcia co powinna mu odpowiedzieć. W zasadzie nawet nie zdążyła, mężczyzna już parę sekund po tym jak skończył swoje zdanie, zaczął mówić ponownie. Mówił słowa, których Florence nie słyszała na co dzień. Słowa, których jej zwyczajnie brakowało jako kobiecie. Była uwięziona w ciele… dwudziestoparolatki. Nigdy nie zdążyła zaznać prawdziwego życia, miłości. Od początku była zniewolona przez Alexandra. Mimo, iż mogła się poruszać po świecie i grać, czyli robić to co kochała, nie była wolna. Nigdy nie dał jej tego czego szukała – miłości. Dawał fałszywe poczucie bezpieczeństwa, a jednak mimo to wiedział jak ją złamać i robił to zawsze, kiedy się nie słuchała. Karał w najgorszy z możliwych sposobów, a mimo to i tak do niego wracała. Gdzie miałaby pójść skoro był wszystkim co miała? 
Słowa Ericka działały na nią kojąco. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak na nią ta cala sytuacja wpływa. Wpatrywała się w jego zielone oczy z pewnym uwielbieniem, już nie chodziło tylko o jego słowa, bo po czasie te były po prostu przyjemnym szumem, który słyszała w tle. Nic poza tymi oczami się nie liczyło. Automatycznie mu odpowiadała, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co mówi. Zmieniający się jego wyraz twarzy nic też jej nie mówił, ani to, że na krótki ułamek sekundy zbyt mocno ścisnął jej kolano. To były takie nic nieznaczące szczegóły. 
Do końca nie była pewna ile czasu siedzieli tutaj. 
Powoli zaczęła odzyskiwać nad sobą panowanie. Delikatnie drżała, co sprawiło, że nieśmiertelny wyjął z jej dłoni kieliszek i odstawił na bok. No tak, w końcu nikt nie chciałby niepotrzebnych plam na dywanie, prawda? Po ocknięciu się nie pamiętała niczego z tej rozmowy. Miała dziwną pustkę w głowie, której nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Czuła też, że nie powinna się zagłębiać w to co się działo, bo nie było to wcale ważne. 
Erick nie siedział obok niej, jak wcześniej. Stał kawałek dalej przy zapalonym kominku i spoglądał na nią. Jego wzrok niczego nie mówił, z oczu nie dało się absolutnie nic wyczytać. Nie uśmiechał się, nie był zły, ani smutny. Taki… obojętny. Ale i to nie pasowało. Trudno było jej określić jak w tym momencie wygląda nieśmiertelny, który jeszcze parę minut temu siedział obok niej, trzymał dłoń na kolanie i rozmawiał. 
— Zasłużyłaś na nagrodę, Florence Campbell — powiedział łagodnie zbliżając się wolno do kobiety. Zupełnie jakby była zwierzęciem, które łatwo było wystraszyć. — Na bardzo porządną nagrodę. Jesteś niezwykle… utalentowaną kobietą, zdajesz sobie z tego sprawę? A twój stwórca traci bardzo wiele, skoro odrzuca taki skarb.
Wpatrywała się w niego jak urzeczona, siedząc cały czas na swoim miejscu. To on się przybliżył. Nachylił i ostrożnie ujął w dłonie jej drobną twarz. Tym samym też zmusił ją do tego, aby się podniosła z miejsca. Nie zdążyła zadać jednego pytania, które krążyło jej po głowie po tych słowach. Zamiast tego poczuła na wargach jego usta. Niezwykle chłodne, jakby tylko była człowiekiem przeszedłby ją dreszcz. Ten pocałunek był niezwykle innych od pozostałych. Niezwykle czuły, delikatny, a jednocześnie stanowczy. Odwzajemniła go z lekkim opóźnieniem, całkowicie pozwalając blondynowi na przejęcie sytuacji. Stali w miejscu, oddając się krótkiej przyjemności fizycznej. W rzeczywistości pocałunek nie trwał długo, Florence jednak odczuwała jakby trwało to o wiele dłużej. 
— Za co? — wyszeptała w jego usta, kiedy na krótki moment ich wargi się rozłączyły, aby złapać dech, którego wcale nie potrzebowali.
— Za bycie posłuszną. Chodź. To nie koniec nagrody.
Oddała mu się w pełni. 
To czego z nim doświadczyła nie mogło się równać z niczym innym. Zupełnie jakby wiedział czego jej brakowało w życiu. Szarmancki, delikatny. Nie traktował jej jak rzeczy, którą czuła momentami, że jest. Przerzucaną z rąk do rąk. Pieścił jej ciało w taki sposób, którego wcześniej nigdy nie zaznała. W pełni skupiał się na potrzebach blondynki. Sprawiając, że na tych kilka chwil poczuła się naprawdę ważna. Wszystko było teraz idealne. Ta chwila, pościel, a przede wszystkim mężczyzna z którym przyszło jej dzielić tą ważną dla niej chwilę. Podświadomie czuła, że to jest głupie. Że nie powinna się tak przywiązywać i zachowywać jakby to miało trwać wiecznie, ale nic nie mogła na to poradzić. Zimne pocałunki na jej ciele wewnątrz rozgrzewały ją do czerwoności, palce same zaciskały się na satynowej pościeli. Nawet jeśli nie było to właściwe, poprawne czy odpowiednie dla niej samej, nie miało to teraz żadnego znaczenia. Zupełnie jakby siedział jej w głowie i wiedział dokładnie czego kobieta potrzebuje. Sprawiał, że czuła się dobrze. Dawno, a w zasadzie wcale, bo nie mogła przecież spotykać się w taki sposób z mężczyznami, nie była tak zadowolona ze zbliżenia z płcią przeciwną. Po wszystkim leżeli jeszcze przez jakiś czas w swoich objęciach, nic nie mówiąc. Opuszkami palców muskał jej ciało. Ramiona, piersi, brzuch, momentami schodząc niżej i wywołując tym samym uśmiech na jej twarzy. I zwyczajnie w świecie było dobrze, chciała tego na dłuższy czas, ale zdawała sobie też sprawę, że być może już nigdy więcej nie będzie miała tej możliwości. 

~*~

Wrócili zupełnie inną drogą na salę. 
Dopiero kiedy się ubrała, co zajęło w sumie trochę czasu, kiedy co chwilę czuła na ciele jego dłonie czy pocałunku, zauważyła drugie drzwi w pomieszczeniu. Jak się okazało te prowadziły poza sceny całego przyjęcia. Sądziła, że będzie kazał jej odejść, kiedy znaleźli się z powrotem wśród reszty, ale zamiast tego kazał jej iść obok siebie, trzymając pod rękę i z dumą krocząc mając ją przy sobie. Była gotowa czekać poza sceną na niego, ale zaciągnął ją ze sobą. I dopiero w tym momencie, kiedy oboje tam weszli, a ona czuła na sobie wzrok wszystkich tych ludzi poczuła co to trema czy stres. Nikt nie patrzył na Ericka, a przynajmniej nie w pierwszej chwili. Z łatwością wypatrzyła w tłumie zabawkę Alexandra i jego samego. Ten sam wzrok, którym uraczył ją na wejściu wciąż mu towarzyszył i nie zapowiadało się na to, aby miał zamiar go opuścić. 
Słuchała słów Ericka, doskonale wiedząc do nadejdzie dalej. Przedstawienie, które urządził nie zrobiło na niej większego wrażenia. Może zaniepokoiłaby się gdyby stała wśród pozostałych i została zabrudzona krwią. Nic takiego na szczęście nie miało miejsca. W pewien sposób widok blondyna z zakrwawionym przedramieniem był pociągający. Nie potrafiła stwierdzić czemu akurat to, ale czy to było w tej chwili ważne? 
Po ostatnich słowach Ericka na sali zapanowała całkowita cisza. 
Słychać było jedynie przyspieszone bicie serc, głównie ludzi, ale nic poza tym. Dostrzegła jego uśmiech pełen zadowolenia z tego jakie poruszenie wywołał. Blondynka z niecierpliwością czekała, aż do niej dołączy, albo zrobi cokolwiek, aby ją przedstawić reszcie. Mimo, iż już ją znali. Było to niezwykle płytkie myślenie, ale jednak czuła, że naprawdę tego potrzebuje. Dostała jednak coś, czego nie oczekiwała. 
Ciało byłej burmistrz zostało zabrane, a podłoga z krwi wyczyszczona. Erick przez ten cały czas stał w miejscu. Nikt też nie raczył się odezwać czy odejść. Dopiero kiedy znowu na scenie został tylko on i blondynka odezwał się po raz kolejny. 
— Ależ proszę, główne atrakcje zostały właśnie wprowadzone. Co odważniejszych zapraszamy do podziemi. Nie pożałujecie — odezwał się, co było też znakiem dla wszystkich, że i oni sami mogą się ruszyć i stąd odejść jeśli mają na to taką ochotę. Po tych słowach podszedł do blondynki, lekki schylił się przed nią i wyciągnął swoją dłoń po jej. — Moja droga, czy pozwolisz?
— Z przyjemnością — odparła lekko schylając się przed nim.
Obejrzała się tylko raz, aby zobaczyć minę Alexandra. Stał u boku Anabelle, mrużąc oczy w sposób, którego nienawidziła oglądać. Jednak teraz nie poczuła zupełnie niczego. Była u boku kogoś potężniejszego, kogoś kto miał większą władzę, niż on. I w tej chwili miał również ją. 

Anabelle

Trudno było jej stwierdzić co zaskoczyło ją bardziej. 
Śmierć kobiety na oczach wszystkich czy być może Erick i Florence razem. Wiedziała teraz o mężczyźnie tyle co wspomniał jej Alexander. Nawet nie odważyła się pytać o więcej. Może była trzymana z dala od świata, może nie należała do najbardziej oczytanych ludzi na świecie, ale musiałaby być naprawdę głupia, aby nie zauważyć jak mężczyzna reaguje na swojego stwórcę. Zadawanie jakichkolwiek pytań w tej chwili również byłoby ekstremalnie głupim pomysłem. Darowała sobie cokolwiek, decydując się na granie swojej roli tak jak powinna. Byli jedynymi z pierwszych, którzy opuścili salę. Nie była do końca tylko pewna, gdzie mają zamiar się udać. Zaraz po tym okazało się, że wrócili do miejsca ze stolikami. Wyrwanie się z jego rezydencji było przyjemne, jednak nie była pewna czy przebywanie w miejscu pełnym nieśmiertelnych było lepszą wersją. Wciąż przed oczami miała tego mężczyznę z którym wcześniej tańczyła, a potem na jego koszuli widziała plamkę krwi. Na samą myśl o tym przez jej ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz. Głupio też liczyła, że najgorsze mają za sobą. Widziała na żywo cudzą śmierć, co mogło być gorsze od tego? A potem, zupełnie nagle przez muzykę przebił się przeraźliwy, głośny wrzask. Wyprostowała się jak struna na krześle, nerwowo też rozglądając dookoła, ale poza nią nikt się tym nie zainteresował. 
— Może wytłumaczysz swojej towarzyszce kto wydaje takie dźwięki i czemu?
Na ułamek sekundy twarz siedzącego naprzeciwko niej Alexandra się zmieniła. Z obojętnej na wręcz wściekłą. Spokojnie natomiast odstawił kieliszek z napojem, którego Anabelle nie potrafiła rozpoznać – kolory bywają mylące. Jego twarz zaraz przybrała zupełnie inny wyraz. Z wolna wstał, poprawiając marynarkę. 
— Dlaczego miałbym? Zaraz sama się o tym przekona — odparł spokojnie — nie uważasz, że niespodzianka byłaby lepsza?
— Dla kruchego człowieka? Nie sądzę. Moja droga, nie zostaliśmy sobie odpowiednio przedstawieni. Erick Ásgímsson — przedstawił się, zupełnie ignorując Alexandra i podchodząc do wciąż siedzącej brunetki. Ujął delikatnie jej dłoń i musnął ledwo wargami jej wierzch. — Z kim mam przyjemność?
— Anabelle Casella — odparła jak urzeczona wpatrując się w zielone, hipnotyzujące oczy mężczyzny.
— Cudownie. Pozwolisz, że ją porwę do tańca? Tylko jeden. Nie mogę pozwolić takiej kobiecie przejść obok mnie i nie poświęcić mi kilku minut — powiedział z rozbrajającym uśmiechem, który przeznaczony był dla Anabelle. Po raz pierwszy od wielu miesięcy dziewczyna szczerze i z własnej woli się roześmiała, krótko i niewinnie. Wprawiło to Pierwszego w jeszcze lepszy nastrój, niż przypuszczał.
— Dlaczego miałbym mieć coś przeciwko? Bawcie się dobrze.
Anabelle nie odezwała się ani słowem. Po prostu ujęła jego dłoń i pozwoliła się poprowadzić. Nie odwróciła się również, a gdyby to zrobiła zobaczyłaby niezadowolenie na twarzy Alexandra. Być może nawet lekki niepokój, jednak to było, a może nie, widzialne przez zaledwie krótki moment. Przestała jednak myśleć o swoim kacie, była w towarzystwie… właśnie kogo? Trudno było jej stwierdzić jak czuje się w towarzystwie Ericka. Z jednej strony była przerażona, a z drugiej przy nim czuła się naprawdę dobrze. Zupełnie tak, jakby nic złego nie miało nigdy wcześniej miejsca. Kilka chwil później znaleźli się wśród pozostałych tańczących par. Długi czas nikt z nich się nie odzywał. Po prostu tańczyli w rytm muzyki. Anabelle prowadzona przez Ericka, który okazał się być świetnym tancerzem. Czasami, ale tylko czasami czuła na sobie wzrok innych. Zupełnie jakby była jakimś wybrykiem natury, nie skojarzyła, że to przez to z kim tańczy wszyscy tą ich tak ciekawi. A raczej na tyle ciekawi na ile pozwalały im maniery i zasady, których musieli przestrzegać. 
Podczas tańca delikatnie przesunął dłonią po jej kręgosłupie. Przeszły ją delikatne, przyjemne dreszcze.
Powiedz mi, moja droga — wyszeptał jej do ucha, a tak przynajmniej się jej zdawało — skąd się tu wzięłaś? To nie miejsce dla takich jak ty — zauważył, co było przecież bardziej, niż prawda.
— Alexander… on jest… to znaczy, przyszłam z nim. Zaprosił mnie.
Wyczuł od razu, że kręci. Dało się to usłyszeć w jej głosie, a ciało od razu się spięło. 
Nie musisz się mnie bać, skarbie — zapewnił, wciąż muskając palcami jej plecy — przy mnie jesteś bezpieczna. Powiedz mi, powiedz mi wszystko.
Jedynie cicho westchnęła. Niemalże niesłyszalnie, a potem zaczęła mówić. Tak jak poprosił, zupełnie jakby się spytał która jest teraz godzina. Nie ominęła żadnych szczegółów. W niektórych momentach drżał jej głos, czasem bała się mówić, bo sądziła, że wszyscy dookoła słyszą o czym mówi. Jednak kiedy tylko się rozglądała okazywało się, że nikt nie zwraca na nią uwagi. Tak jakby wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Ich taniec trwał o wiele dłużej, niż te kilka minut o których wspomniał Erick. Dopiero kiedy puścił jej dłoń i skłonił się przed nią, zauważyła, że jest już po wszystkim. Zamrugała kilka razy, nieco zamroczona. 
— Przepraszam, zabrzmi to dziwne, ale… czy ja coś mówiłam?
Erick uśmiechnął się w dziwny, dość niepokojący nawet sposób i odpowiedział:
— Nic moja droga, podziękowałaś jedynie za taniec.
Dobry wieczór!
Wiem, że przez długi czas nie było rozdziału. Mam nadzieję, że rozdział was zadowolił - jeśli ktoś tu jeszcze jest;) - i obiecuję specjalnie dla was następny napisać już niedługo. Niestety, ale wena/sprawy osobiste/szkoła nie zawsze pozwalają pisać. Co niektórzy wiedzą, że pomysły i chęci mam, ale z weną już gorzej. Nie przedłużam już, do zobaczenia niebawem!

6 komentarzy:

  1. Dobry :3
    Czytam na bieżąco, bo jakbym mogła inaczej? Kazałaś na siebie trochę poczekać, ale z pisaniem nie ma co się śpieszyć. Zwłaszcza że efekt jest świetny i mogę Ci to napisać z czystym sumieniem. Innymi słowy: zdecydowanie warto było czekać.
    Ruelle chyba jest mi pisana, bo to już drugi raz w tym tygodniu, kiedy mam do czynienia z jakaś piosenką od niej. W końcu muszę się zapoznać bliżej, ech.
    Rozdział... Co chwilę pisałam do Ciebie przy pisaniu, więc wiesz, że się zachwycam. I mam mętlik w głowie, więc w sumie nie wiem od czego zacząć, którymi teoriami się dzielić i w ogóle co myśleć. Florence... Naprawdę lubię jej perspektywę i ją samą. Jest zraniona, uzależniona od Alexandra i nieszczęśliwa, bo tak naprawę nigdy nie uwolniła się od kata. Zainteresowanie Ericka musi być dla niej czymś wyjątkowym, zwłaszcza że przy twórcy Alexa zdecydowanie może poczuć się bezpiecznie. No i facet wie, w jaki sposób zadbać o kobietę, a to już coś.
    Dalej nie wiem, co myśleć o ich rozmowie. A raczej tym, że Florence jest jak w transie. Czyżby jednak mieszał jej w głowie? Czy po prostu aż do tego stopnia nie dowierza w szczęście, które ją spotkało? Dobre pytanie, a ja wierzę, że z czasem nam to wyjaśnisz.
    Co do szczęścia, to szkoda mi Flo na myśl o tym, jak pewnie się poczuła, kiedy Erick zaprosił Anabelle do tańca. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że z jego strony to trochę gra, która ma na celu sprowokować Alexandra. Podejrzewam, że dobrze wie do czego zdolny jest osobnik, którego przemienił. I tak owija sobie wokół palca najpierw Florence, a teraz... I Boże, ona mu powiedziała. Zmusił ją, co nieźle mnie zszokowało, tak jak i to, że Anabelle o niczym nie pamięta.
    Pytanie co z tego wyjdzie i co wie Alexander. No i o co chodzi Erickowi, bo mam wrażenie, że to sprowadza się do czegoś więcej. Na pewno informacja to potęga, poza tym Devile postępuje niezgodnie z prawem, ale... Hm, co zamierza w takim razie Erick? No i po cichu liczę na coś więcej między nim a Florence, bo ona zasłużyła na coś od życia. Gdyby po prostu ją wykorzystał, to byłoby okropne.
    Dobra, bo zaczynam pleść od rzeczy. Podobało mi się. Gif jest cudowny i może kiedyś go ukradnę ^^ I chcę więcej, ale nie śpiesz się, bo wtedy tworzysz cuda. I tyle.

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dłuższego czasu zastanawiałam się dokąd zmierza historia Anabelle i Alexandra. Nie potrafię do końca rozgryźć tego wampira, który wydawał mi się wystarczająco demoniczny w sposobie jakim traktował Anę od samego początku. Wszystko zmieniło się , kiedy na horyzoncie pojawił się jego stwórca...Demoniczny to w jego przypadku raczej eufemizm, a mimo to najpierw uwodzi spragnioną miłości i uwagi Florence , a później wyciąga z Anabelle całą prawdę. Jestem pewna,że to nie tyle jego osobowość , a wyjątkowe moce Pierwszego pozwoliły mu na zmanipulowanie Any. Jestem baaardzo ciekawa dalszego obrotu spraw!:)PS Czytając Twoje opowiadania sama mam ochotę wrócić do pisania!:) Do następnego posta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! :)

    Piosenka u góry idealnie wpasowała się w mój dzisiejszy nastrój. Uwielbiam Ruelle, ma cudowny głos. Jej utwory są wręcz stworzone do tego, by tworzyć oprawę opowiadaniom/serialom w klimacie wampirów i demonów.

    Eric wciąż miesza. Tym razem okręcił sobie wokół palca nie tylko Flo, ale również Anę. Nie powiem, jestem pod wrażeniem. Niemniej jednak jest Pierwszym, ma te swoje wszystkie "sztuczki". Nie można mu się więc dziwić, że nawet mimo odstawienia krwawej rzezi na środku salony, kobiety i tak do niego lgną...
    Chciałabym powiedzieć, że cieszę się razem z Florence, ale nie mogę. Nawet jeśli Eric traktował ją miło... Cóż, nie ma pewności, że tak samo ich relacja się zakończy. Eric wygląda na człowieka biznesu, on nie robi niczego bez powodu. Musi mieć w tym swój interes. Zważywszy na fakt, że po Flo przyszła pora na Anę obstawiam, że jednym z jego planów jest "unieszkodliwienie" Alexa.
    Ana powiedziała o wszystkim Ericowi. Z drugiej jednak strony, czy to nie było oczywiste? Alexander nawet przy ludziach nie traktuje jej jedynie jako swojej "przekąski". Widać, że jest mu... potrzebna. Nie w tym sensie, w jakim powinna być mężczyźnie potrzebna kobieta, ale jednak. Niemniej Anabelle wszystko potwierdziła. Co z tą informacją zrobi Eric? Rozwiązanie nie będzie takie proste, prawda? Po sposobie, w jaki Pierwszy manipuluje kobietami Alexa domyślam się, że i z nim rozprawi się za pomocą wykwintnej i doskonale przemyślanej zemsty... Pomału i boleśnie.
    Ajć, co to był za rozdział. Jeśli masz powracać z takimi perełkami po wenowym zastoju to nie krępuj się, bierz urlop zawsze, kiedy tego potrzebujesz. Te opisy... Z rozdziału na rozdział wychodzą Ci one coraz lepiej. Nie potrzebowałaś wiele, by zobrazować sytuację Florence i Erica. Jak dla mnie wystarczyło tylko to jedno zdanie: "Oddała mu się w pełni". Zważywszy na charakter Florence i jej przeszłość wiadomym jest, że nie było to dla niej łatwe.
    Ta historia zaczyna nabierać podwójnego dna, na jaw wychodzą motywy, o których w ogóle nie myślałam, że mogłyby się pojawić... Dla mnie od początku to była tylko historia Alexa i Any. Cieszę się jednak, że wciągnęłaś do historii na poważnie również Florence, a teraz także Erica. To wszystko razem tworzy oryginalną, wielowarstwową opowieść, od której nie sposób się oderwać.

    Życzę duuużo weny!
    Klaudia xox

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)

    Opowiadanie jest niesamowite, jedyne w swoim rodzaju, a przynajmniej ja do tej pory nie trafiłam na nic podobnego do tego co zamieszczasz. Masz swój styl tworzenia, umiesz podtrzymać napięcie i sprawić, że czytelnik ledwo siedzi na krześle, a w oczekiwaniu na następny rozdział, nerwowo obgryza paznokcie :D
    Moimi ulubionymi postaciami jest (chyba oczywiste) Alexander i Eric choć wprowadziłaś go do wątku niedawno. Czemu Alex? Bo mnie cholernie intryguje. Jest taki demoniczny, przebiegły, przesiąknięty arogancją i złością. Jest pewny siebie, przystojny, wpływowy... Jednak odnoszę wrażenie, że to jest taka jego maska. Może coś w jego życiu się wydarzyło, że przeżył jakąś traumę i dlatego ucieka w tak negatywne emocje, by znów nie zostać zranionym. Tym bardziej mi się tak wydaje po reakcji na jego stwórcę. To taka postać zagadka, taka tajemnic, którą powolutku będziemy razem z tobą rozwiązywać. A Eric? Z jednej strony go uwielbiam za to jaką siłą i opanowaniem emanuje, aczkolwiek ciutkę denerwujące, że z taką łatwością i swobodą miesza wszystkim w głowach. Liczę, że często będzie pojawiał się w rozdziałach i może dostaniemy na deser jakieś wspomnienia Alexa z nim związane? ;D
    Anabelle... Jest taka... No taka, że nie wiem jak mam to określić. Żal dziewczyny, bo w końcu nie zasłużyła sobie na taki los i nie chodzi tylko o to co wyprawia z nią Alexander, ale o rodziców. Podłe do kwadratu. To główna bohaterka, aczkolwiek nie jest moją faworytką. I proszę nie przejmuj się tym, nie robisz nic źle. Po prostu na razie dostajemy tylko taką spanikowaną i biedną Anę, której trzeba współczuć. Czekam, aż dostaniemy coś więcej z jej strony, jak może wygarnie Alexandrowi mając gdzieś co ten może jej uczynić. I też dlatego kocham ich takie "spokojne" momenty, gdy Alexander akurat nie ma zamiaru jej wykorzystywać itp. Rozmowy, lampki wina, biblioteka, pojedyncze pocałunki... To jest takie wyjątkowe, magiczne i jest fajną, luźną odskocznią od tego zła i mroku w twoim opowiadaniu :) Cichutko liczę, że Ana będzie jakąś drogą do lepszej strony Alexandra, nie ma go zmieniać w potulnego baranka, co to to nie :D Po prostu fajnie jakby między nimi mocno się namieszało, ale obstawiam, że do tego ostatecznie dążysz. No bo tak to co? Miałby ją po prostu schrupać któregoś pięknego dnia? :D I ja również cieszę się, że Florence przewija się w postach. Też ciekawa z niej osóbka i czuję, że może mieć jeszcze jakieś większe znacznie dla wydarzeń.

    Ahh... aż zachciało mi się takiego wątku gdzieś na jakimś blogu xD

    Oczywiście pozdrawiam i życzę mnóstwa weny oraz spokojnych chwil, w których będziesz mogła z niej korzystać ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Jeśli byś miała ochotę i czas to zaproszę cię do siebie, dopiero zaczynam na nowo pisać, więc chętnie usłyszę jakieś opinie. lost---memories.blogspot.com

    ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj
    Od dawna czytam tego bloga, jednak kiedy internetowe opowiadania przestały być modne, odpuściłam. Odkryłam dopiero w te wakacje, że kilka rozdziałów się tutaj pojawiło. Sama nie wiem na jakim skończyłam, dlatego postanowiłam przeczytać od nowa.
    No i przechodzimy do sedna...
    W 2016 roku uważałam to za naprawdę wspaniałe opowiadanie. Zupełnie inne niż te dostępne w sieci.
    Jednak teraz mam troszkę odmienne zdanie.
    O ile do fabuły nadal nie mam zastrzeżeń, to sam styl pozostawia jednak trochę do życzenia.
    Sam pomysł, naprawdę jest dobry. Wampir sadysta i jego niewinne niewolnice. Florence jako kochanka ale też zabawka. Anthony chyba dobry przyjaciel no i ''rodzice''. Nie spotkałam opowiadania, które byłoby tak odważnie napisane. Tutaj nie ma uczuć i przesadzonej miłości. To jest naprawdę wielki plus.
    Jednak czegoś tutaj nie rozumiem.
    Zaczynałaś pisać w pierwszej narracji. Anabelle opowiadała o sobie. Pojawiały się słowa takie jak ''byłam'' ''widziałam'' itp. I nagle bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zmieniłaś narrację na trzecioosobową. Tak się nie robi, widziałaś kiedyś w książce zmienne narracje? To jest nawet błąd rzeczowy na maturze, a uwierz, pisałam ją.
    Po za tym, jeżeli już na początku była ta narracja pierwszoosobowa to dlaczego dotyczyła tylko Anabelle? Czemu nie było rozdziałów, w których Alex mówił ''byłem' ? Trudno to zrozumieć.
    Oprócz tego uważam, że liczba opisów jest zdecydowanie zbyt duża. Dialogi stanowią tutaj naprawdę gościa. Zdarzały się nawet takie rozdziały, w których nie było dialogów.
    Ja wiem, że opisy są ważne ale nic przesadzone nie jest dobre
    Nie wiem ile masz lat i na jakim etapie edukacji jesteś ale nie raz spotkałam się z zaburzeniem szyku zdania.
    Dopełnienia i okoliczniki występowały w dziwnych miejscach, zupełnie jak czasowniki. A przecież wystarczy przed opublikowaniem przeczytać rozdział dokładnie i skupić się czy każde zdanie ma zachowany szyk.
    Rozumiem, że nie jesteś profesjonalistką ani światowej sławy pisarką ale to rzuca się w oczy.
    ''Po czasie zrozumiała, że każde wypowiedziane z jej strony słowo będzie kończyło się karą, która wcale końca mieć nie będzie. '' Nie sądzisz, że coś z tym zdaniem jest nie tak? To nie jest jedyne zdanie w tych 29 rozdziałach. Warto wrócić do tych, które dodałaś jeszcze w 2016 i 2017 roku, przeanalizować i poprawić szyk. Nie mówię oczywiście o zmianie fabuły.
    Obecne w opowiadaniu są także powtórzenia. Jest wiele rozdziałów, w których albo piszesz to samo pod względem znaczeniowym albo dosłownie powtarzasz słowa.
    ''Nie wierzyła, że może go zmienić, nawet nie próbowała, bo to nie miało sensu. Jednak jeśli była jakaś szansa na to, aby mężczyzna się zmienił...'' Widzisz? Przecież jest mnóstwo określeń którymi mogłabyś zamienić słowo ''zmienił''.
    Reasumując, nie miej mi za złe, że piszę coś co rzuciło mi się w oczy. Na tym polega rola czytelnika. Na prawdziwej opinii, która ma pomóc autorowi w pisaniu. Wierzę, że ten komentarz nie zostanie odebrany jak hejt, bo nie taki jest mój cel. Chcę Ci pokazać, co można zrobić aby czytało się lepiej.
    Pamiętaj, że sam pomysł jest naprawdę wyjątkowy. Jedynie czego mu brakuje to dopracowania. Posiedzenia trochę nad tym i poprawienia tych kilku błędów o jakich wspomniałam
    PS Od razu uprzedzam, że komentarz piszę z anonima, ponieważ nie posiadam konta na Google a nie dlatego, że ''boję'' się podpisać pod swoim komentarzem.
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń