Anabelle
Wpatrywałam się w stojące przede mną puste
krzesełko, starając się zrozumieć co właśnie się wydarzyło. Mężczyzna, który
się do mnie przysiadł zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił. Przed oczami
wciąż miałam jego przystojną twarz. Byłam pewna, że zapamiętam go na bardzo
długi czas. Osób z takim wyglądem nie zapominało się ot tak, a ja
miałam dziwne wrażenie, że brunet swoim zachowaniem sprawił, że miałabym
trudności z nie zapamiętaniem go.
Wzięłam do ręki kubek z czekoladą, ale nie
upiłam ani jednego łyka. Nie potrafiłam. Odstawiłam go z powrotem na
stolik, decydując się w końcu ruszyć i znaleźć mamę. Ze wszystkich
sił starałam się nie myśleć o tym krótkim, dziwnym spotkaniu. Nie wiedząc
czemu miałam złe przeczucia co do tego spotkania, ale to jeszcze nie musiało
przecież nic znaczyć, prawda? Nie znałam tego mężczyzny, a w jego ruchach,
zachowaniu było coś co od razu drugiej osobie nakazywało być czujnym i ostrożnym
jeśli chodzi o kontakt z tym mężczyzną.
Nieznajomy wydawał mi się być drapieżny.
To chyba było dobre słowo do opisania go, ale
czy nie przesadzałam? Mogłam snuć domysły na jego temat, ale czy miałam prawo
od razu oceniać po kilku zdaniach, które zdążyliśmy wymienić? Nawet nie
wiedziałam jak mężczyzna ma na imię i obawiałam się, że mogę się tego nie
dowiedzieć w najbliższym czasie. Jeszcze, kiedy się ubierałam moje myśli
zaprzątał tajemniczy brunet z niezwykłymi oczami. Wzięłam do ręki torebkę,
skierowałam się w stronę reszty sal. Moim jedynym celem było teraz
znalezienie mamy i modlenie się o to, aby nie zorientowała się, że w ogóle
zniknęłam na jakiś czas. Wolałam chyba sobie nawet nie wyobrażać jak bardzo
mogłaby się zdenerwować.
Powrót do domu się przedłużył z czego byłam
naprawdę zadowolona. W drodze okazało się jednak, że brakuje nam kilku
rzeczy na kolację i musiałyśmy się zawrócić do sklepu. Faktycznie może
spacer po supermarkecie nie był czymś niezwykłym, ale dla osoby, która była
praktycznie odcięta od świata nawet i przechodzenie między półkami z żywnością
okazało się być całkiem ciekawym zajęciem.
Pchałam przed sobą wózek co jakiś czas
zatrzymując się, aby obejrzeć interesujący mnie produkt. Z tyłu słyszałam
narzekania matki na to, że poruszam się stanowczo zbyt wolno i przyszłyśmy
tutaj tylko po parę rzeczy, a nie, aby oglądać wszystkie produkty po
kolei. Specjalnie to przeciągałam. O niczym innym nie marzyłam tak bardzo
jak o znalezieniu się w domu, ale jeśli miałam okazję do tego, aby
pobyć między ludźmi to musiałam ją wykorzystać. Nawet jeśli z nimi nie
rozmawiałam i tylko przechodziłam obok. Naprawdę miło było popatrzeć, a będąc
zamkniętą w domu nie miałam możliwości na takie rzeczy. Oglądanie innych
przez okno też nie było ciekawe i różniło się od oglądania ich na żywo.
– Anabelle – syknęła przez zaciśnięte zęby.
Drgnęłam nerwowo. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że stoję w miejscu
przyglądając się młodej parze. Mieli na oko czteroletniego chłopca, a dziewczyna
nie mogła być wiele starsza ode mnie. Wydawali się być szczęśliwi. Uśmiechnęłam
się lekko, sama też tego chciałam w przyszłości, chociaż nie wiedziałam
czy byłoby mi to dane przez moich rodziców, którzy robili co robili.
Szłam dalej. Zupełnie straciłam ochotę na to,
aby tutaj być. Skręciłam w interesującą mnie alejkę. Reszta zakupów minęła
szybko, jedynie przy kasie musiałyśmy dłużej postać. Przyszło więcej ludzi,
każdy miał wózek pełen zakupów i samo jakoś tak wyszło. Zapakowałam
wszystko do siatek, a mama zapłaciła. Widziałam w jej ruchach jak
bardzo się spieszy, aby wrócić do domu. Nerwowo wstukała pin, a jak tylko
mogła wyszarpnęła kartę z terminala i schowała ją z powrotem do
portfela. Większość osób nas kojarzyła, ale tylko ze względu na ojca, który był
właścicielem banku. Domyślałam się też co muszą sobie myśleć o dorosłej
kobiecie, która jest trzymana przez swoich rodziców w domu i nawet
nie może się sprzeciwić. Oni nie wiedzieli tego co ja, ani tego co moi rodzice.
I chociaż bardzo chciałam ich w jakikolwiek sposób obronić to
wiedziałam, że to nie ma sensu, a ich paranoja jest, aż nazbyt przesadna.
Wampiry były tutaj na porządku dziennym, od bardzo długiego czasu rządziły
naszym światem i nie było możliwości, aby się cokolwiek zmieniło. A przynajmniej
ja nie sądziłam, że coś się zmieni. Będąc szczerą wampiry mi nie przeszkadzały,
nigdy nie ucierpiałam przez stworzenia nocy, ani nie spotkało nic złego mojej
rodziny z ich strony. Dopóki wypełnialiśmy swój obowiązek dzielenia się z nimi
krwią byli dla nas przyjaźni. Naprawdę nie wiedziałam dlaczego wiele osób nie
rozumie tej prostej zasady, która została ustalona sto lat temu, kiedy
postanowiły ujawnić się po raz pierwszy na świecie?
Matka poganiała mnie przez cały ten czas.
Chciałam dziś odpocząć od kłótni, spędzić chociaż jeden wieczór bez krzyczenia
na siebie nawzajem, chociaż nie miałam pojęcia czy to będzie w ogóle
możliwe. Spojrzenie matki dawało mi wiele do zrozumienia, nie była ze mnie dziś
zadowolona. Mogłam tylko odliczać minuty do tego, aż powie o moim nagannym
zachowaniu ojcu. Wiele razy próbowałam się jej postawić, postawić na swoim i dostać
to czego tak bardzo chciałam, ale nigdy mi się nie udawało.
Wolność.
To słowo było zakazane w naszym domu,
myślenie o samodzielnym wychodzeniu również, a spędzanie czasu z kimś
kto nie nazywa się Martha Casella bądź Peter Casella całkiem odpadało. Wciąż
więcej krzywdy robili ludzie sobie nawzajem niż wampiry, które mieszkały między
nami.
Droga do domu minęła nam w milczeniu. Nawet
nie próbowałam nawet w żaden sposób nawiązywać jakiegokolwiek tematu z mamą.
Mogło to się skończyć tylko w jeden sposób.
Będąc już w domu pomogłam jej tylko
rozpakować rzeczy, a przygotowywanie kolacji postanowiłam sobie darować.
Nie czułam się na siłach, aby spędzać z nią jeszcze trochę czasu. Może i zachowywałam
się w tym momencie jak gówniara, która strzela fochy na swoich rodziców,
ale osobiście czułam, że mam prawo być nie tyle obrażona, a co po prostu
zła za ich durne chronienie mnie przed całym światem. Spojrzałam krótko w stronę
salonu, który był połączony z kuchnią. Pokręciłam lekko głową na boki, po
czym skierowałam się na schody idąc do swojego pokoju.
Liczyłam na to, że coś się zmieni w moim
życiu. Coś przez co będę wolna od swoich nadopiekuńczych rodziców i będę
mogła zacząć zupełnie inne życie. Z daleka od matki i ojca, bez ich
wiecznej kontroli. Prychnęłam w myślach, naiwnie wierzyłam, że coś takiego
będzie miało miejsce. Nigdy pewnie się od nich nie uwolnię, a już na pewno
nie w najbliższym czasie.
Zawsze mogłam przecież sobie marzyć, prawda?
Alexander
Mężczyzna zaciskał mocno dłonie na kierownicy.
Wcale nie był jakoś szczególnie przekonany do
tego planu. Martha mówiła mu wiele razy w sypialni za zamkniętymi
drzwiami, że to jest ich jedyna szansa, aby utrzymać się na poziomie. Oboje
przecież słyszeli ile pieniędzy mężczyzna im zaoferował. Ciężko było odrzucić
taką propozycję, było to o wiele więcej niż zarabiał dzięki bankowi w ciągu
roku. Wciąż starał się zrozumieć co takiego nadzwyczajnego zobaczył w ich
córce. Owszem Anabelle była piękna, tryskała energią i była po prostu
niezwykła, ale on sam nie widział w swojej córce niczego poza tym.
Faktycznie może powinien okazywać jej więcej uczuć, ale co mógł poradzić na to,
że po prostu musiał się utrzymać na poziomie i nie stracić swojej pozycji o którą
tak długo walczył? Chciał znaleźć inne rozwiązanie, próbował nawet przekonać
żonę, że powinni spróbować czegoś innego.
Zatrzymał się na czerwonym świetle, a przed
oczami zobaczył ich ostatnią rozmowę na ten temat.
Martha siedziała przed toaletką w długim
szlafroku rozczesując sięgające ramion włosy. Przyglądał się jej z zainteresowaniem,
widział swoje odbicie w lustrze, a po chwili spojrzenie jego oraz żony
skrzyżowały się. Widział chłód w szarych tęczówkach kobiety, które niegdyś
były przepełnione miłością. Może nie tyle do niego, ale co do pieniędzy, które
miał w kieszeni. Od początku wiedział na czym polega ich małżeństwo,
naprawdę ją kochał i był w stanie zrobić dla niej wszystko, ale czy
musieli posuwać się, aż tak daleko? Czy naprawdę musieli sprzedawać swoje
dziecko wampirowi? Miał mieszane uczucia co do tej sytuacji, próbował przekonać
samego siebie, że powinien walczyć o Anabelle i chcieć, aby została z nimi.
Westchnął ciężko, a kiedy usłyszał jak Martha odkłada szczotkę odwrócił
wzrok.
– Nawet o tym nie myśl – powiedziała ostro
– mamy to już ustalone, rozmawialiśmy też z nim, Petrze. Obiecaliśmy...
– To nie my obiecaliśmy, ale on nam obiecał –
poprawił kobietę, szybko przeczesując palcami krótkie, nastroszone włosy – nie
wierzę, że to robimy! To nasze dziecko, Martha. Jedyne.
Pamiętasz jak bardzo się staraliśmy? Nie możemy...
– Przestań – ucięła. Pamiętała doskonale tamte
dni, ale to należało już do przeszłości. Kochała ją, owszem. Na swój sposób,
chciała dla niej wszystkiego co najlepsze, ale musiała coś poświęcić. W tym
przypadku Anę. – Ona to zrozumie, powiemy jej, że to konieczność. I tyle.
Zresztą co się jej może tam stać? Wampiry nam nie robią krzywdy – dodała
obojętnym tonem. Słyszał ten ton już zbyt wiele razy w ostatnim czasie,
powinien się przyzwyczaić. Chyba miała rację, nic się nie mogło przecież
Anabelle tam stać.
– Może jednak, Martho? Znajdziemy inne
rozwiązanie.
Jednak wzrok kobiety mówił mu, że nie ma wcale
szans, aby ją przekonać na zmianę planów.
Słysząc jak stojący za nim właściciel czarnego
bmw trąbi kilka razy wreszcie się ruszył. Od kilku długich sekund miał już
zielone światło i możliwość jechania, a jedynie blokował ruch.
Nacisnął pedał gazu niemalże od razu ruszając z miejsca. Peter wiedział,
że jedzie tam jedynie po to, aby omówić szczegóły ich transakcji, a potem
musi wrócić do domu. Do swojej jedynej córki oraz kochającej pieniądze żony.
Droga prowadząca do rezydencji była naprawdę długa i skomplikowana.
Wiedział, że ceni sobie prywatność. Peter był przekonany, że robił to z jakiś
innych, nikomu nieznanych powodów. Widząc drogę piaskową skręcił tam, pamiętał
jak jeszcze jak mu mówił, że będzie musiał będzie musiał w nią skręcić. Po
kilkunastu metrach droga zrobiła się znowu przyjaźniejsza jeździe, a mężczyzna
zorientował się, że znowu jedzie po asfalcie. Drogę otaczały drzewa z każdej
strony. Jechał jeszcze przez długie dziesięć minut, aż w końcu przed nim
pojawiła się długo oczekiwana rezydencja. Dom był ogromnych rozmiarów i zastanawiał
się na co jednemu wampirowi taki wielki dom.
Peter miał wrażenie jakby został przeniesiony do
odległej epoki, gdzie dla ludzi normalne było widywać tego typu domy. Zatrzymał
się przed ogromną, czarną bramą. Mimo swojego dawnego wyglądu nie dało się
zauważyć tu ulepszeń. Przełknął ślinę, kiedy brama automatycznie się przed nim
otworzyła. Czyli już wiedział, że przyjechał. Och, jak mógłby nie wiedzieć, że
tu jest skoro go najpewniej wyczekiwał od dłuższego czasu? Wjechał na posesję.
Przez chwilę szukał miejsca do zaparkowania, w końcu jednak zdecydował się
zająć miejsce obok luksusowego auta. Nie poznawał tej marki, a naprawdę
nie miał czasu, aby bawić się w zgadywanki. Jeszcze przez chwilę siedział w aucie
mocno zaciskając dłonie na kierownicy. To było całkiem bez sensu. Wiedział, że
dzielą go jedynie dni do tego, aż Alexander zdecyduje się przyjechać po swoją
własność, a jemu wciąż było się ciężko pogodzić z myślą, że może
stracić córkę. Co prawda dostanie za nią pieniądze, ale jednak... Czy było
warto? Wycofać się nie mógł, a nie chciał nawet myśleć co mógłby zrobić
wampir, gdyby mu powiedział, że rezygnuje z jego propozycji. Chociaż to
nie on zaproponował mu tą... wymianę, ale jego żona wampirowi.
– Zapraszam!
Zamarł na moment słysząc głos mężczyzny. Wysilił
się na słaby uśmiech i wysiadł z samochodu. Powoli podążył w stronę
stojącego na werandzie mężczyzny. Dopiero teraz zauważył, że wampir ma na sobie
czarną koszulę zapinaną na guziki oraz ciemne, dopasowane spodnie. W dłoni
trzymał małą szklankę zapełnioną szkarłatnym płynem. Na samą myśl wzdrygnął się
lekko/ To było przecież normalne, że takie istoty jak on piją krew. Pewnie miał
jej mnóstwo w swoim domu, był w końcu wampirem, który się pożywiał
krwią każdego dnia.
Brunet ze znudzeniem przyglądał się jak jego
gość niezgrabnie kieruje się w stronę jego domu. Czekał na niego dość
długo, robił się też powoli niecierpliwy, bo w końcu ileż można czekać na
jednego człowieka, który porusza się na dodatek autem? Droga według wampira nie
była skomplikowana, sądził, że to on się specjalnie ociągał, ale nie miał
zamiaru o tym mu wspominać. Niektóre uwagi wolał zachować dla siebie. Wszedł
do środka, widząc kręcącą się po salonie pół wampirzycę posłał jej niezbyt
przyjemne spojrzenie. Dostrzegł jak drga niespokojnie, jego usta wygięły się w słabym,
wymuszonym uśmiechu zupełnie pozbawionym wesołości. Zaczekał, aż jego gość
wejdzie do środka i zamknie za sobą drzwi. Alexander spojrzał w stronę
drobnej blondyneczki. Podobna do matki, przeszło mu przez
myśl, ale nie zastanawiał się zbyt długo nad tym do bardziej była dziewczyna
podobna. Zupełnie go to nie interesowało, a ona i tak była tu tylko w jednym
celu.
– Wyjdź.
To jedno słowo wystarczyło, aby młoda dziewczyna
w pospiechu opuściła pomieszczenie. Alex podążył za nią wzrokiem, zaraz
jednak z powrotem koncentrując się na swoim gościu. Skinął na niego głową
wskazując mu otwartą dłonią, aby udał się dalej do salonu. Wciąż się
zastanawiał czy ten układ był dobry. Co prawda mógł zainwestować pieniądze w coś
zupełnie innego, coś cenniejszego niż ludzka dziewczyna, ale coś mu
podpowiadało, że będzie zadowolony z dziewczyny. Obserwował ją od dłuższego
czasu, chcąc wiedzieć kogo zabiera do swojego domu. Nie miał okazji do tego,
aby z nią porozmawiać, a tej krótkiej wymiany zdań w Banku Krwi
nie brał nawet pod uwagę. Chociaż ten krótki moment wystarczył, aby poznać ją
chociaż trochę. Nie była podobna z charakteru do żadnego ze swoich
rodziców, a już na pewno nie do matki, którą zdążył poznać jakiś czas
temu.
– Panie Devile – zaczął mężczyzna. Sam
zainteresowany uniósł brew do góry czekając na jego dalszą wypowiedź. Widząc,
że jednak mężczyzna niezbyt ma zamiar cokolwiek mówić pokręcił głową na boki. A niby
to on sam mu to proponował. Na siłę mu przecież córki nie zabierze, to tylko i wyłącznie
jego i jego żony decyzja, a to czy Anabelle trafi do niego jest tylko
ich sprawą. Chociaż Alexander naprawdę byłby niepocieszony, gdyby w ostatniej
chwili zmienili zdanie.
– Proszę się nie spieszyć, mamy czas –
powiedział spokojnie zasiadając na obitej w czarną skórę kanapie –
rozumiem, że to jest trudna decyzja do podjęcia.
Wcale nie była. On nie miałby problemu z tym,
aby kogoś sprzedać.
Hm, co prawda niewolnictwo już dawno przestało
istnieć, a przynajmniej w tych cywilizowanych państwach, ale o tym
co się działo między nim, a tymi ludźmi nie musiało wyjść na światło
dzienne, prawda? Alexander nie lubił, kiedy inni się wtrącali w jego
interesy, a tych zakazanych miał całkiem sporo na koncie.
Popijał krew przyglądając się przez ten cały
czas Peterowi. Zastanawiało go ile mu zajmie czasu, aby w końcu się
zgodzić. Wyczuwał, że się ciągle waha. Chyba wolał jednak przeprowadzić tą
rozmowę z jego żoną. Kobieta była zdecydowana i wiedziała czego chce,
a Alexander widział, że bardziej niż na córce zależy jej na pieniądzach,
które miał on.
Końcem języka zlizał z warg resztę osoki,
pustą szklankę odstawił na szklany stolik. Chyba nie było nic dziwnego w tym,
że zaczynał się trochę niecierpliwić. Chciał mieć tą dziewczyną, a jeśli
nie wyjdzie mu rozmowa z nim postanowi złożyć im wizytę w domu i zagadać
kobietę.
– Panie Devile – zaczął po raz kolejny, tym
razem znacznie pewniej – jesteśmy z żoną zdecydowani podjąć ten…
drastyczny krok. Jak pan wie znajdujemy się w niezbyt ciekawej sytuacji
finansowej i musimy się łapać tego co mamy, a teraz naszą jedyną
opcją jest pan i pana… finanse.
– Jak mam rozumieć jest pan gotowy mi oddać
swoją córkę, oczywiście za odpowiednią opłatą? – zapytał. Musiał to usłyszeć z jego
ust.
Chciał, aby się do tego przyznał. Cóż widział,
że podjęcie tej decyzji było dla niego trudne, ale skoro mógł go trochę
podręczyć to nie miał najmniejszego zamiaru zrezygnować z rozrywki.
Dręczenie pół wampirzycy może i mu się nie nudziło, ale zawsze to była
jakaś odmiana, kiedy mógł się „zabawić” z kimś innym. Z kimś kto nie
wiedział do czego jest zdolny.
Mężczyzna przełknął ślinę. Nie chciał tego
mówić, wystarczyło mu to co powiedział teraz. Alexander jednak skinął głową
czekając na jego odpowiedź. Na jego twarzy błąkał się uśmiech. Nie był on
wesoły, to był jeden z tych uśmiechów, które nakładał na twarz, kiedy
zaczynał się bawić ze swoją ofiarą. A już niedługo będzie go ubierał przez
naprawdę długi czas.
– My…
– Ja – poprawił go wampir, rozsiadając się
wygodniej. Może to nie było nic szczególnego, ale sprawiało mu naprawdę dużo
zabawy z tym wszystkim. Zwłaszcza obserwowanie go tak bezradnego bardzo go
bawiło.
Peter jęknął bezgłośnie.
– Ja chcę sprzedać swoją córkę – powiedział.
Dużo go to kosztowało, wolał zdecydowanie bardziej używać innych słów jeśli
chodziło o tą sprawę. Wampir skinął mu głową, aby mówił dalej. W końcu
jeszcze coś na pewno mógł powiedzieć na ten temat. – Powiedziałem już co miałem
powiedzieć.
– Chcę usłyszeć więcej. Dlaczego chcesz sprzedać
córkę? Czy nie jest ona twoim jedynym dzieckiem? – zapytał udając
zainteresowanego.
– Chcę sprzedać swoją córkę ponieważ
potrzebujemy pieniędzy wraz z żoną, a sprzedanie Anabelle panu
przyniesie nam ogromne zyski, będziemy mogli sobie pozwolić na znacznie więcej
niż teraz – powiedział w końcu. Tym razem już nie dało się usłyszeć w jego
głosie żalu czy wahania. Takiej właśnie odpowiedzi Alexander szukał.– Niestety,
ale muszę pana opuścić.
– Szczegóły omówimy razem z pana córką –
powiedział. Dziewczyna na pewno nie będzie zadowolona z faktu, że stanie
się teraz jego własnością, ale w tej sprawie nie miała nic do gadania. Nie
on jej przecież załatwił taki los.
Odprowadził mężczyznę do drzwi. Czekał
cierpliwie, aż wyjdzie z jego posesji. Powoli zamknął drzwi. Położył na
nich dłoń przez kilka sekund wpatrując się w podłogę. Zastanawiał się nad
tym wszystkim, nad tym co powinien zrobić w związku z tą całą
sytuacją. Będzie miał swoją nową zabawkę, nudzić się z całą pewnością przy
niej nie będzie.
Alexander kilka razy zawołał pół wampirzycę.
Dziewczyna pojawiła się po chwili, zaciskając palce na nieco poszarpanej,
niebieskiej bluzce. W jej jasnych oczach można było dostrzec strach.
Strach przed stojącym przed nią wampirem. Nie odważyła się jednak odwrócić
wzroku, ani tym bardziej cofnąć. Nie chciała jeszcze bardziej mu się narażać.
Brunet przekrzywił nieco głowę na bok, nie odwracając od niej wzroku. Gestem
dłoni nakazał jej do niego podejść. Zrobiła kilka niepewnych kroków do przodu,
zupełnie jak ją o to prosił.
Warknął sfrustrowany. Nie minęła sekunda, kiedy
znalazł się obok niej. Zacisnął palce na chudym ramieniu blondynki, co wywołało
głośny krzyk dziewczyny. Alexander warknął na nią po raz kolejny przyciągając
ją bardziej do siebie, nie zwracając uwagi na to, że pół wampirzyca jest bliska
płaczu. Nigdy nie zwracał uwagi na to jak się ta mała w danej chwili
czuje. Zawsze robili to na co akurat miał ochotę, a teraz chciał ją sobie
trochę podręczyć. Przecież mógł, prawda?
– Proszę… – wyszeptała znacznie ciszej niż
zamierzała, ale to nie zrobiło na wampirze żadnego wrażenia. Betty doskonale
wiedziała co takiego się szykuje i nic nie mogła na to poradzić. Złapał ją
za długie włosy i pociągnął je do tyłu, odchylając głowę dziewczyny. W niebieskich
tęczówkach mężczyzny dostrzegła to co zawsze w takich sytuacjach –
niepohamowany głód, żądzę krwi i chęć na te najbardziej krwawe zabawy.
Dziewczyna próbowała się jakoś zasłonić, ale
wiedziała, że to może tylko i wyłącznie pogorszyć sytuację w jakiej
się znajdowała. Starała się odwrócić wzrok od oczu wampira, ale jej na to nie
pozwolił. Przed upadkiem powstrzymywał ją on, brutalnie trzymając za włosy i ramię.
Gdyby nie on pewnie już dawno upadłaby na podłogę tuż pod nogi mężczyzny.
Wysunął kły. Szukał odpowiedniego miejsca w które
mógłby się wgryźć. Czuł strach dziewczyny, a to tylko jeszcze bardziej go
nakręcało. Odrzucił ją od siebie, a jej drobne ciało uderzyło o ścianę.
Opadła na podłogę z głośnym jękiem. Zbliżał się do niej powoli, ręce miał
opuszczone wzdłuż ciała. Stanął przed nią spoglądając na blondynkę z obojętnością.
– Wstań – rozkazał. Zmrużył oczy, kiedy w pierwszej
chwili go nie usłuchała. – Kazałem ci wstać! Powtarzać po raz kolejny nie będę.
Dziewczyna powoli, podpierając się ściany
podniosła się z podłogi. Czuła, że nogi ma jak z waty i zaraz
znowu upadnie. Powinna być już przyzwyczajona do takiego traktowania, nie była
tak traktowana od wczoraj. Miała swoje lata, lata spędzone wraz z potworem,
bestią, której nie dało się powstrzymać.
Alexander znowu ją złapał za ramię, a drugą
ręką odchylił jej głowę.
Po chwili dom został wypełniony pełnymi
przerażenia krzykami dziewczyny.
Cześć! Powiem szczerze, że bardzo się stresuje przed opublikowaniem. Po raz pierwszy piszę taką postacią jak Alexander i mam wrażenie, że nie opisuję tego tak jak powinnam. Mam jednak nadzieję, że niczego nie zepsułam, a mój pozbawiony litości wampir wyszedł tak jak tego oczekiwaliście. Chciałam jeszcze dodać od siebie, że wszystkie pytania dotyczące tego jakie to są wampiry, czemu chodzą na słońcu, co ich odróżnia od ludzi, będę wyjaśniała w kolejnych rozdziałach. Miałam co prawda przygotowaną zakładkę, gdzie wyjaśniłam wszystko, ale co to byłoby za czytanie jeśli wszystko bym wam zdradziła przed rozpoczęciem akcji? Zaznaczam tylko, że moje wampiry się nie sparklą. Nie mogłabym tak skrzywdzić Alexa. :D Te są bardziej podobne do wampirów z TVD. c:
Dziękuję za wszystkie komentarze i do następnego rozdziału! :)
Ha, ja to mam wyczucie czasu! <33
OdpowiedzUsuńLada chwila pojawię się z opinią! <:
Klaudia99
Na słuchawkach Lana i The Weekend, od ciebie nowy rozdział. Ten dzień nie mógł być piękniejszy! :>
UsuńMatka Any to suka. Przez cały czas myślałam, że to jej ojcu najbardziej będzie zależało na tym, żeby sprzedać córkę, bo sytuacja finansowa tego wymaga. Nie wiem, może podchodzę do tego stereotypowo... No ale matka to matka. Jak można być tak oschłym w stosunku do swojego dziecka - do tego tego jedynego i upragnionego? Nie, ja po prostu czegoś takiego nie rozumiem. Matką nigdy nie byłam, ale wydaje mi się, że jeśli nosi się kogoś przez dziewięć miesięcy pod sercem, nie ma sposobu, żeby się z nim nie zżyć, nie pokochać go... Niestety znajdują się jedna i takie "mamusie"...
Nadal szkoda mi Any. Nie dość, że własna matka nigdy tak naprawdę jej nie kochała, teraz chce ją najzwyczajniej w świecie opchnąć. Dziewczyna jedyne czego chciała, to wydostać się z rodzinnego domu, w którym nic nigdy ją nie trzymało. A kiedy już jej się to uda, wcale nie będzie tak, jak to sobie wyobrażała...
Perspektywa Alexa - nareszcie! Przyznaję, że widziałam go właśnie takim - oschłym, chamskim i brutalnym. Ale to nie była trudna sztuka, kiedy w jego postać "wciela się" Ian :>
No, to by chyba było na tyle. Opisy wychodzą ci nieźle, obojętnie którą z narracji obierasz na warsztat. W niektórych miejscach dorzuciłabym przecinki, ale to tylko taka kosmetyczna kwestia. Nie sprawia to, że czyta się jakoś gorzej; podobnie jak brak akapitów. Nie wiem czemu, ale na tym blogu to mnie akurat pasuje :D
Dużo weny i czasu na pisanie! :*
Klaudia99
Moje <3
OdpowiedzUsuńHej! ;3
UsuńMiałam wpaść tutaj wczoraj, ale że troszkę mi się zabalowało (he he xD), a chciałam skomentować tak, jak być powinno. Tym bardziej, że czekałam na rozdział drugi, co zresztą wiesz, bo moja reakcja na to, że piszesz, zawsze jest równie entuzjastyczna <3
Po ostatnim rozdziale sądziłam, że matka Any jest trudna i irytująca, ale teraz to się zmieniło. Nie, to zdecydowanie zbyt słabe określenie na nią. Suka też wydaje mi się za mało dobitne x.x Ta kobieta… No po prostu brak do niej słów! Swoją drogą jestem w mini szoku, bo poziom hipokryzji rodziców Anabelli mnie rozbraja. Nie jestem pewna, czego tak naprawdę się spodziewałam po kimś, kto sprzedaje własne dziecko, ale patrząc na to, jak traktowali ją do tej pory, to chyba wyrzutów sumienia, płaczu, błagania i szukania rozwiązań za wszelką cenę. Nic z tych rzeczy – zwłaszcza w przypadku Marthy, która jest dla mnie tymczasowo gorsza od samego Alexa.
Bo to jest człowiek. Matka, do cholery. A najbardziej przerażające jest to, że takie osoby istnieją, a dla pieniędzy zrobią wszystko. Mam wrażenie, że w przypadku ojca Any to przede wszystkim strach oraz miłość do żony (niezasłużona moim zdaniem), ale i to go nie usprawiedliwia. Żadne pieniądze nie są warte tego, by skrzywdzić tak dziecko – zwłaszcza jedyne i wyczekane, jak Ana, chociaż to tu akurat najmniej istotne. Nie rozumiem takich ludzi, ale… Ech, bo zaczynam się nakręcać ;-;
Ana myśli na Alexandrze ;3 No co się jej dziwić, jakby taki Alex usiadł przy mnie, to szybko bym go nie zapomniała. Chociaż podejrzewam, że gdyby dziewczyna podejrzewała z kim tak naprawdę ma do czynienia i ile przyjdzie jej zapłacić za "uwolnienie się" od rodziców, to wolałaby po kres życia siedzieć w domu. No cóż…
Sam Alex *~* Nie waż się więcej wątpić w to, czy dobrze go przedstawiłaś! Słyszysz? Wyszło cudownie, a ja wiem, że podołasz w utrzymaniu takiego charakterku. Jest bezpośredni, uprzejmy (jeśli chce), czarujący i… No cóż, niebezpieczny, a Ty wiesz, że ja bardzo to lubię ;> To, jak manipulował ojcem Any, było mistrzowskie, a ja po cichu liczyłam na to, że facet przynajmniej się zawaha. Widać, że nie chciał przyznać, że to on sprzedaje córkę; zawsze prościej rozłożyć odpowiedzialność, a Alexander bez wątpienia to wie, co ostatecznie wykorzystał przeciwko Peterowi. Taki drobiazg, ale mnie wydaje się istotny. Moim zdaniem cudnie wczułaś się w jego charakter i będę to powtarzała, póki w końcu sama tego nie przyznasz c:
Końcówka i Betty ;-; Biedna dziewczyna, chociaż wiem, że to nie spotyka jej po raz pierwszy. Niemniej to jest okrutnie cudowne, a to, jak Alex myśli o Anie… A ona przecież nie jest pół-wampirem, a jednak trafi w ręce sadysty. Mam wrażenie, że może już w następnym rozdziale rozpocznie się to małe piekło. W końcu wszystko jest już dogadane; teraz tylko sama zainteresowana musi poznać prawdę.
Widziałam jakiś mały błąd – literówkę? – ale potem zobaczyłam Iana i tak jakoś… Wiem jedynie, że gdzieś był / zamiast kropki, ale to pikuś. Ja coraz bardziej się zakochuję i chcę więcej, więcej <33
Weny, czasu i jak najmniej problemów ze sprzętem c:
Nessa.
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział znowu mnie nie zawiódł. Na początku jak zazwyczaj nic się nie działo, tylko były opisanie odczucia bohaterki, lecz wątek z Alexandrem...MIAZGA!
Już go pokochałam. Ten jego zadziorny charakter <3. Ale, ale...jestem w szoku, że rodzicie chcą sprzedać Anabelle! Jak oni tak mogą. Również jej matki nie rozumiem. Tak to pilnuje jej jak oka w głowie, a okazuje się, że lada moment jej córka zostanie sprzedana wampirowi, który jak widać, słowo łaska u niego nie istnieje. Ciekawe jak Anabelle na to zareaguje. Jestem bardzo ciekawa jej reakcji.
Czekam na nowy rozdział :).
Całuski!! :*
palace-to-crumble.blogspot.com
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest rozdział 2. Oczywiście wszyscy zaczęli dodawać notki, jak ja nie mogłam przeczytać. Bunt zbiorowy przeciwko mnie, czy coś? :D Nie marudzę już więcej, i zabieram się za komentowanie kolejnego rozdziału - widzisz, obiecałam być stałym czytelnikiem i słowa dotrzymuję :D
Na wstępie jednak zacznę od gifu. Ian, Boże *.* I ta jego minka ^^ Ale on ma dużo tych swoich uśmieszków i spojrzeń, że no po prostu... sama doskonale wiesz :D
Wcale nie dziwię się Anie, że była skołowana. Też bym była, gdyby przyszedł do mnie taki facet XD "Nieznajomy wydawał mi się być drapieżny". Oj, czuję po kościach, że jeszcze się przekona, w jakim stopniu potrafi być drapieżny. Dobrze mówię?
Współczuję Anie, bo ograniczenie przez rodziców to nie jest nic miłego. Sama jestem osobą, która nie pozwala sobie na coś takiego. A jeśli ktoś próbuję, to nie jest miło. Nie wytrzymałabym na jej miejscu i pewnie bym uciekła z domu. No, ale niedługo się od nich uwolni, w końcu do śmierci na garnuszku rodziców to nie będzie, prawda?
Eee... Myślałam, że Ana ma dobrych rodziców, którzy się o nią troszczą, ale jak widać, ważniejsze od dziecka są pieniądze. Nie rozumiem, jak można być tak okrutnym. Sprzedać własne dziecko, jakby było zwykłą rzeczą. Ale zdecydowanie mogą być pewni, że Ana ich znienawidzi do końca życia. Nie zasługują nawet na nazywanie ich "rodzicami". Bo rodzic chroniłby swoje dziecko i nie sprzedałby go nawet, gdyby musieli żyć w biedzie i przymierać głodem. A oni? Wolą luksusy niż dziecko.
Ale postać Alexandra... :3 Cóż, wiem, że to niebezpieczny wampir, ale nasza Annabell na pewno coś w nim zmieni. Nie szybko i nie od razu, ale stopniowo i z czasem. Ja tak czuję.
Rozdział naprawdę bardzo mi się podobał i nie mam do niego zastrzeżeń. Wyszło wszystko świetnie i już się doczekać na kolejny rozdział nie mogę. Pewnie Ana dowie się, jak cudowni są jej rodzice i dlaczego tak ją chronili. Z troski o własny byt. Jeśli coś by jej się stało, nie dostaliby przecież pieniędzy.
Pozdrawiam i życzę mnóstwo czasu i weny do pisania,
Mrs.Cross <333
Widzę, że wszyscy się rozpisali. Niestety natura nie obdarzyła mnie zdolnością pisania długich komentarzy. Mogę tylko powiedzieć, że mi się podoba. Szczególnie postać Alexa.Wampir to wampir, a nie... wiadomo ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział,
Pozdrawiam,
Indy
Morska Fala
Hej, jestem i przeczytałam.
OdpowiedzUsuńByłam wcześniej chora, nic nie ogarniałam, także jestem teraz.
Nie powiem, że nie lubię matki Anabelle. Jest po prostu zimna, porachowana, zaryzykowałabym, że nawet bez serca, ale to dobrze i takie postacie powinny być. Pasuje mi to do niej, nie wiem nawet dlaczego. Może to zasługa poprzednich rozdziałów.
Ojciec dziewczyny jest za to taki, jaki powinien być, więc waga się wyrównuje.
Nasz wampirek lubi przemoc. Więc jest szansa, że przy Anabelle się zmieni, chociaż później, a jak nie to dziewczyna będzie miała przekichane. W szczególności, że nie zna świata.
Było parę literówek, ale to chyba tyle, co chcę powiedzieć.
Papapa
„Ze wszystkich sił starałam się nie myśleć o tym krótkim, dziwnym spotkaniu. Nie wiedząc czemu miałam złe przeczucia co do tego spotkania” – powtórzenie słowa „spotkanie”.
OdpowiedzUsuń„Nie znałam tego mężczyzny, a w jego ruchach, zachowaniu było coś co od razu drugiej osobie nakazywało być czujnym i ostrożnym jeśli chodzi o kontakt z tym mężczyzną.” – powtórzenie mężczyzny.
„Nawet nie próbowałam nawet w żaden sposób nawiązywać jakiegokolwiek tematu z mamą.” – powtórzenie „nawet”.
„Widząc drogę piaskową skręcił tam, pamiętał jak jeszcze jak mu mówił, że będzie musiał będzie musiał w nią skręcić.” – w tym zdaniu powtórzyłaś zarówno słowo „skręcić” jak i dwa razy pod rząd napisałaś „będzie musiał”.
„Co prawda mógł zainwestować pieniądze w coś zupełnie innego, coś cenniejszego niż ludzka dziewczyna, ale coś mu podpowiadało, że będzie zadowolony z dziewczyny.” – powtórzenie „dziewczyny”.
Bardzo brakuje mi tutaj akapitów. Jeśli nie są one wyraźnie zaznaczone to czuję się nieco przytłoczona przez ogrom tekstu.
Nie rozumiem zachowania matki Any. Jej przecież w ogóle nie zależy na córce, więc po co ta cała szopka z niewychodzeniem z domu? Jeśli tej kobiecie zależałoby na tym, by ochronić swoją córkę to nie sprzedawałaby jej wampirowi, który zaoferował dość pokaźną sumę i to bez względu na to w jakim poważnym finansowym kryzysie mieliby się później znaleźć. Tej kobiecie zależy jedynie na pieniądzach i to jest smutne. Do tego, z niewiadomego dla mnie powodu, kobieta postanowiła jeszcze nieco uprzykrzyć życie swojej jedynej córce, zabraniając jej tego, co dla innych jest normalne. Na początku wydawało mi się, że za to ojciec Anabelle jest w porządku. On przynajmniej nie był od razu co do tego pomysłu przekonany. Koniec, końców jednak ją sprzedał, więc wcale nie jest o wiele lepszy od swojej żony. Alexander wydaje się być prawdziwym potworem. Jest bezlitosny i brutalny i za to go lubię. Już nie mogę się doczekać tego, jak zareaguje Ana na wiadomość o tym, że jej „nadopiekuńczy” rodzice sprzedali ją właśnie wampirowi.
Pozdrawiam ciepło :)
przeklete-bractwo.blogspot.com
Genialny blog ! Czekam na nastepny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
Kochana moim zdaniem nie masz powodów do stresu.
OdpowiedzUsuńTaka postać jak Alexander jest naprawdę genialna i imponujaca.
Wspaniale pokazałaś jego charakter. Bardzo przypomina mi Klausa jedną z moich ulubionych postaci w TVD. Ciekawa jestem czy bedzie miał jakieś ludzkie odruchy.
I jeszcze Anabelle.
Nie rozumiem kim są rodzice sprzedający własne dziecko.
Zafundowali jej prawdziwy koszmar.
I ta trzymająca w napięciu końcówka.
A jednak zostaje na dłuzej by na bieżąco komentować rozdział.
Pozdrawiam mocno i dodałam do Obserwowanych.
www.autorska-strefa.blogspot.com
"że będzie musiał będzie musiał tam skręcić" - czy jakoś tak, ale masz podwójnie (nie pamiętam dokładnie jak słowo w słowo brzmiało to zdanie).
OdpowiedzUsuńA więc pieniądze kontra miłość rodzicielska, tak? Ojciec niby tam ma jeszcze jakieś odczucia względem córki, ale matka... nie bardzo. Przyszło mi nawet do głowy, że Ana może nie być ich, że może jest adoptowana, w końcu nie było słowa "urodziłaś", a "tyle czasu się staraliśmy". To by tłumaczyło poniekąd w jakiś sposób nietrwałe, a wręcz pozrywane więzy.
Sam Alex mnie fascynuje, ale nie powiem bym go ubóstwiał, bo póki co jest za bardzo podobny charakterkiem do tego z obrazka, chyba Damona, a ja czekam na coś co pozwoli mi ich oddzielić.
Opowiadanie petarda! Świetnie napisane, a końcówka przyprawiła mnie o dreszcze. Zacznę może od zachowania rodziców. Matka zapatrzona w pieniądze i własne korzyści, ta kobieta jest chora psychicznie. Nikt o zdrowych zmysłach nie sprzedałby własnego dziecka. Ojciec, niby chciał sprzeciwić się wampirowi, a jak doszło co do czego to zmiękł i oddał córkę w ręce potwora. Pantoflarz słuchający każdego rozkazu żony, mięczak, który nie potrafi obronić własnego dziecka. Polubiłam Anę, wydaje się być dobra. Ta scena w sklepie, gdzie patrzyła na parę z dzieckiem. Aż serce mi zmiękło, szkoda jej bardzo. Nawet nie chcę myśleć, co ona przeżyje, gdy dowie się o planach rodziców. Alex jest potworem, to prawda. Krzywdzi tą pół wampirzycę bardzo długo, ale… Go lubię. Nie wiem czemu, po prostu ma moją przychylność. Z prologu wiem, że będzie się znęcał nad Aną, ale. No nie wiem, po prostu go polubiłam, w pewnym sensie. No nic, lecę do trójeczki. Weny!
OdpowiedzUsuńA no i podłapałam takie coś: „Nawet nie próbowałam nawet w żaden sposób nawiązywać jakiegokolwiek tematu z mamą.”
Hmm byłam prawie pewna że komentowałam ten rozdział juz kiedyś, bo czytam go drugi raz O.O
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się strasznie matka Any i w sumie to nie wiem co będzie dla dziewczyny lepsze. Pozostanie w domu w roli więźnia czy rola niewolnicy u Alexa. Bo tak mi się wydaje ze właśnie do tego jej potrzebuje.
Nie wiem czemu ale snuje domysły ze Ana nawet nie jest ich prawdziwą córką. Wydaje mi się ze tego jedynego kochanego dziecka nie sprzedaje się wampirom zwłaszcza jeśli ma się do nich swego rodzaju wstręt. Nigdy nie pojme tych wszystkich głupich ludzi kierujących się jedynie zawartością portfela.
Pozdrawiam i lecę do następnego :)
Jak widać, myliłam się. To jej matka okazuje się tą złą, która nie waha się sprzedać swojej córki wampirowi. To nie znaczy jednak, że ojciec jest bez winy! Przeciwnie, osoby, które są bierne i tylko przyglądają się całej sytuacji są jeszcze gorsze! Przecież mógł postawić na swoim i podczas finalnej rozmowy nie zgodzić się. Co za okropni ludzie!
OdpowiedzUsuńJest tylko jedna rzecz, której już w ogóle zupełnie nie rozumiem. Po za ta cała szopka z niewychodzeniem z domu? Dla zabawy?
Wszyscy lubią Alexandra, tylko ja będę wyjątkiem. Nie znaczy to, że nie podoba mi się opowiadanie! Mam wielką nadzieję, że ta historia będzie opowiadała o próbach wydostania się Anabelle z domu wampira, o jej ucieczce, a nie o big love znikąd. Nigdy nie zrozumiem, jak można zakochać się w swoim prześladowcy.
Danny
Ależ z niej opiekuńcza matka. Nóż się w kieszeni otwiera. To wszystko po to, by ją wykorzystać do własnych celów. I to nie z biedy, ani zagrożenia życia, tylko dla bogactwa... Uch. Ależ emocje we mnie wzbudziła ta kobieta!:P
OdpowiedzUsuńPół wampirzyca - czyli córka człowieka i wampira?
Twoje postacie są bardzo dobrze wykreowane. A Alexander jest dokładnie taki, jak powinien:) Twoja powieść naprawdę wciąga;)
[ciunas-story.blogspot.com]
O cholera! Nie wierzę! Jak oni mogli i to własną córkę?! Biedna Annabelle ;(
OdpowiedzUsuń