Anabelle
Bałam się.
Najzwyczajniej w świecie się bałam.
Nieświadomie chciałam nawet zawrócić z powrotem do domu i schować się
jak małe dziecko w szafie, aby przeczekać to co ma nadejść. Wiedziałam
jednak, że nie mogę uciec. Tym bardziej, że siedziałam w aucie, które
jechało z zawrotną prędkością, a ja byłam przypięta pasami. Mogłam
tak naprawdę spodziewać się wszystkiego. Możliwe, że niepotrzebnie się
nakręcałam, ale z każdą chwilą wymyślałam coraz to nowe (i gorsze)
scenariusze. Emocje powoli opadały, a ja miałam dziwne wrażenie, że
zaczynam dopiero teraz być prawdziwą mną. Nie odzywałam się ani słowem do
siedzącego po mojej prawej stronie wampira. On też nic nie mówił. Jechaliśmy w milczeniu
co zaczynało mnie nieco przytłaczać. Na usta cisnęło mi się wiele słów, ale nie
byłam w stanie ich wypowiedzieć. Podświadomie czułam też, że będzie lepiej
jeśli nie będę się odzywała. Drżałam na samą myśl o tym co może się stać,
kiedy dotrzemy już na miejsce. Sama droga wydawała mi się ciągnąć w nieskończoność.
Parę razy nawet otwierałam usta, żeby się zapytać jak długo jeszcze będziemy
jechać, ale w ostatniej chwili się powstrzymywałam.
Odwróciłam głowę w stronę okna, aby tylko
nie patrzeć na bruneta. Z jednej strony czułam, że zachowywałam się
dziecinnie. Co takiego niby mogłoby się wydarzyć, kiedy już dotrzemy na
miejsce? Prawda była taka, że nie wiedziałam nic o Alexandrze, ani o jego
zamiarach wobec mnie. Zostawiłam rodziców, którzy zamiast chcieć mnie ochronić
przed złem sami wrzucili mnie w jego objęcia. Co prawda ojciec próbował
chyba naprawić swój błąd, ale nie wyszło mu to wcale dobrze, a wręcz
przeciwnie, a kiedy wychodziliśmy z domu widziałam przez okno
znajdujące się w jadalni jak sam zasiada na kanapie, aby przeliczyć
pieniądze, które dostał od mojego tymczasowego wybawcy. Starałam się myśleć
pozytywnie, ale nie wiem czy w mojej sytuacji potrafiłabym długo to
pociągnąć.
Wychodząc z domu wyszłam tak jak byłam
ubrana w czarną sukienkę odsłaniającą plecy, a nic poza tym więcej
nie wzięłam. Po prostu o tym nie pomyślałam. W tamtej chwili coś
takiego jak zabranie najpotrzebniejszych rzeczy było dla mnie czymś zupełnie
nieistotnym, a jedyny cel jaki się liczył to było wyjście z domu.
Teraz tego pożałowałam. Jednak nie liczyłam na to, że Alexander będzie na tyle
dobry, aby się zawrócić do domu i zaczekać, aż pozbieram to co będę
chciała. Może, kiedy już dojedziemy, a ja poczuję się u niego pewniej
spróbuję na ten temat z nim porozmawiać? W końcu nie będę mogła przez
cały ten czas chodzić w tej jednej sukience, a poza tym byłam tylko
człowiekiem, kobietą, którą miała również swoje potrzeby, ale nie spodziewałam
się tego, że wampir będzie w stanie zrozumieć, że mogę czegoś poza
podstawowymi rzeczami potrzebować. Im w końcu do życia była potrzebna
tylko krew, a jedzenie nie zapewniłoby im przeżycia. Ja to przynajmniej
rozumiałam w ten sposób. Możliwe, że było zupełnie inaczej, chociaż w to
bardzo wątpiłam.
Zadrżałam, kiedy poczułam jego dłoń na swoim
odsłoniętym kolanie. Przeniosłam spojrzenie na rękę wampira, która mocno się po
chwili zacisnęła na moim ciele. Mogłam sobie tylko wyobrażać co takiego wampir
myśli w tej chwili. Jego twarz pozostawała obojętna. Nie było widać
żadnych emocji na przystojnej twarzy bruneta. Był jak zagadka, której
rozwiązanie wcale nie będzie proste, ani przyjemne. A możliwe nawet, że
należało do niemożliwych. Chciałam wiedzieć z kim mam do czynienia. Kim
jest mężczyzna z którym spędzę bardzo możliwe, że resztę swojego życia?
Poza imieniem i jego rasą nie wiedziałam niczego. Sprawiało to, że był
bardziej pociągający, ale również ta tajemnica wokół niego nieco mnie
odpychała, czego nie potrafiłam zrozumieć.
Odwróciłam po chwili głowę z powrotem w stronę
okna, decydując się na to, aby go jeszcze przez jakiś czas ignorować. Mimo, że
czułam jak co jakiś czas przesuwa dłonią po moim udzie starałam się to
ignorować. To przecież nic takiego nie znaczyło, prawda? Może gdybym miała
chociaż trochę więcej doświadczenia, albo w ogóle bym je miała, potrafiłabym
odczytać jego zamiary wobec mnie, ale w tej sytuacji nie wiedziałam
kompletnie co mam robić. Miałam wrażenie, że w pewien sposób na mnie
napiera, ale czy te odczucia były prawidłowe? W końcu to nie musiało nic
znaczyć. Równie dobrze mógł ją tam położyć ze względu na swój własny
kaprys.
Tak naprawdę nie byłam pewna ile minęło czasu
zanim dotarliśmy na miejsce. Jazda wydawała się trwać w nieskończoność. Na
dworze zdążyło się zrobić już ciemno. W momencie, kiedy się zatrzymaliśmy
poczułam się dziwnie. Wolałam chyba, aby jazda trwała jeszcze jakiś czas.
Miałabym wtedy więcej czasu na to, aby się przyzwyczaić do myśli, że teraz już
nie będę więcej mieszkać w domu swoich rodziców. Będę z daleka od
nich. Z jednej strony to było dobre, a z drugiej wcale tak nie
czułam i chyba wolałabym wrócić do nich bez względu na wszystko. Alexander
wysiadł z samochodu. Wciąż nie wymieniliśmy między sobą żadnego słowa co
niezbyt mi odpowiadało. Posłusznie wysiadłam za nim, powoli odpinając pas.
Robiłam wszystko jakby w zwolnionym tempie. Zupełnie jakbym się bała, że
zaraz coś się może stać. Podniosłam głowę do góry. Rozchyliłam delikatnie usta,
kiedy moim oczom ukazała się ogromna rezydencja. Nazwaniem jej dużą byłoby
naprawdę wielkim niedopowiedzeniem. W tej chwili czułam jakbym stała przed
jakimś zamkiem sprzed paru wieków. Gdybym teraz miała na sobie długą suknię
balową równie dobrze mogłabym uznać, że cofnęłam się w czasie i zaraz
wejdę na przyjęcie jakiegoś księcia czy kogoś równie ważnego w tamtych
czasach.
Do rzeczywistości przywołał mnie Alexander,
który raz powiedział moje imię. Wymamrotałam coś niezrozumiałego pod nosem
ruszając w jego stronę. Wciąż byłam oczarowana budynkiem. Myśl, że mam
tutaj teraz zamieszkać była dla mnie czystą abstrakcją. Złapał mnie za łokieć po
raz kolejny tego wieczoru i pociągnął w stronę drzwi. Otworzył je bez
problemu, ba przecież był u siebie. Jednak mimo to zaskoczyło mnie, że
wampir nie zamykał ich na klucz. Zresztą kto byłby na tyle odważny, a raczej
głupi, aby zakraść się do domu wampira? I to nie byle jakiego
wampira.
Jak tylko przekroczyłam próg tego ogromnego, na
swój sposób przerażającego domu miałam ochotę wybiec i znaleźć się jak
najdalej od tego miejsca. Jakaś część mnie nawet chciała zawrócić do domu, ale
skutecznie ją uciszałam. Przecież nie może być tak źle jak sobie wyobrażam.
Możliwe, że przesadzałam, a moja wyobraźnia podsuwała mi masę rzeczy,
które wcale nie będą prawdą. No bo niby co takiego mógłby mi zrobić wampir?
Alexander wyprzedził mnie po chwili, aby tak sądzę, zaprowadzić do mnie
miejsca, które w danej chwili go interesowało. Szłam za mężczyzną starając
się nie rozglądać na boki, ale mimo wszystko nie potrafiłam. Wystrój jego domu
był urządzony w ciemnych kolorach. Czerń była kolorem dominującym.
Musiałam przyznać, że to był jego kolor. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego,
aby to miejsce miało jaśniejsze kolory. Przeszliśmy do przestronnego salonu.
Wszystko było nowoczesne. Nie wiem czemu, ale jeszcze zanim weszliśmy
spodziewałam się zobaczyć w środku meble sprzed kilku wieków, a tymczasem
wszystko wyglądało na nowe. Najpewniej zdjęte z najwyższej półki i urządzone
w naprawdę dobrym stylu. Nie spodziewałabym się po wampirze tego, że
potrafi skupić się na takich ludzkich rzeczach jak wystrój własnego domu. Co
prawda nie wiedziałam o nim niczego poza tym co sam mi zdążył powiedzieć
podczas tej feralnej kolacji, ale Alexander nie wydawał się być zwyczajnym
wampirem. Cokolwiek to miało znaczyć. W salonie stały dwie dość spore
kanapy i dwa większe fotele. Wszystko było obite w czarną skórę. Nie
powinnam się spodziewać chyba niczego innego. Dość niepewnie rozglądałam się po
pomieszczeniu starając się nie wyglądać na zdenerwowaną.
Mój wzrok przyciągnął na oko okrągły kształt
skulony na jednym z foteli. W pierwszej chwili nie byłam pewna co
leży na ciemnej poduszce. Dopiero, kiedy usłyszałam cichy pomruk dotarło do
mnie co takiego razem ze mną i Alexandrem znajduje się w salonie.
Rozchyliłam usta z niedowierzania, kiedy zobaczyłam w całej
okazałości kota. Zerknęłam na towarzyszącego mi wampira, ale ten nie odezwał
się ani słowem, najwyraźniej nie dostrzegając mojego zaskoczenia.
Kot. W domu wampira.
Spokojnie, to chyba całkiem normalne,
pomyślałam. W sumie czemu nie, przecież każda krwiożercza bestia trzyma w domu
kota.
Zwierzak z dumą się podniósł rozciągając po
drzemce, która została mu lub jej, przerwana przez nasze pojawienie się. Był
pozbawiony sierści, co jedynie sprawiało, że miałam ochotę się wycofać. Nie
miałam nic naprawdę do takiego typu kotów, ale ten mnie przerażał. Jego głowa,
uszy, grzbiet oraz łapki były czarne, a cała reszta w jasnym kolorze.
Najbardziej jednak przerażającą rzeczą w wyglądzie kota były zdecydowanie
jego oczu. W odcieniu ciemnej zieleni. Wpatrywały się w otoczenie z nienawiścią,
pogardą i wyższością. Zupełnie jak jego właściciel, przeszło mi szybko
przez myśl. Z tym, że w oczy Alexandra można było się patrzeć bez
końca, a takie miałam zdanie po tym co zobaczyłam dzisiaj w ogrodzie.
Wolałam jednak nie trzymać się tak kurczowo tego zdania, bo wszystko jeszcze
mogło się zmienić.
Devile jak gdyby nigdy nic po prostu rozsiadł
się wygodnie na jednej z kanap. Ja wciąż stałam jak ten kołek w wejściu
niepewnie spoglądając na mężczyznę. Co innego miałam zrobić? Odnosiłam
wrażenie, że wampir w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Przez krótką chwilę
pomyślałam o tym, że mogłabym wykorzystać ten fakt i spróbować wyjść,
ale nie widziałam w tym żadnego sensu. Gdybym tylko ruszyła do drzwi
zapewne by się zorientował i przywlókł mnie tutaj z powrotem.
– Dokładnie tak – odezwał się nagle, co
spowodowało, że podskoczyłam w miejscu zaskoczona jego głosem – nie
chciałabyś wiedzieć co by się z tobą stało, gdybyś spróbowała uciec –
dokończył. Wskazał dłonią, abym usiadła.
Skinęłam tylko sztywno głową i wykonałam
polecenie wampira. Kanapa w dotyku z moją skórą okazała się być
chłodna, ale na swój sposób było to nawet przyjemne. Po ostatnich słowach
wampira zaczęłam się zastanawiać co takiego mogłoby się stać, gdybym jednak faktycznie
tego spróbowała. Po dłuższej chwili zastanowienia jednak stwierdziłam, że wolę
nie wiedzieć. Wierzyłam, że był zdolny do wszystkiego, a teraz byłam jego
własnością i mógł robić ze mną to co w danej chwili uważał za
słuszne. A raczej robiłby to na co w danej chwili miał ochotę.
Siedziałam jak na szpilkach. Czego on tak naprawdę w tej chwili ode mnie
oczekiwał? Alexander zachowywał się tak jakby mnie tutaj nie było. Podniósł się
ze swojego miejsca i zaczął przeglądać zawartość kredensu, który jak się
okazał był barkiem wypełnionym samym dobrym alkoholem. A może nie tylko?
Zdecydowanie nie chciałam wiedzieć co jeszcze może się znajdować w tym
kredensie. Wrócił po chwili z dwoma, tak dwoma, kieliszkami oraz butelką
wina. A przynajmniej miałam nadzieję, że to jest wino. Nie spojrzał się na
mnie, kiedy rozlał ciemnoczerwony płyn do kieliszków, ani nawet wtedy, kiedy mi
go podawał. Szczerze mówiąc czułam się dziwnie i niekomfortowo.
Przygryzłam delikatnie wargę. Tym razem uważałam, aby nie naruszyć delikatnej
ranki, którą miałam po wydarzeniu z ogrodu. Wolałam nie prowokować wampira
do tego, aby znowu spróbował mojej krwi. Jednak ta okrutna część mnie
podpowiadała mi, że taka sytuacja będzie miała miejsce nie raz. I na pewno
nie upije tylko kilku kropel. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Niepotrzebnie
się nastawiałam na takie rzeczy, bo przez to czułam się tylko gorzej. A jeśli
faktycznie tak będzie? Należałam już do niego, jakkolwiek to brzmiało, a wampir,
który teraz był oazą spokoju mógł zrobić ze mną co tylko mu się żywnie
podoba.
Wyciągnęłam rękę w momencie, kiedy chciał
mi podać wino. Podając mi je uśmiechnął się w dość tajemniczy sposób, a ja
przez ten uśmiech nie miałam ochoty wcale od niego niczego teraz brać. Odmawiać
jednak nie zamierzałam. Różnie się to mogło skończyć.
Alexander opadł na kanapę. Teraz, kiedy się
ciągle na mnie patrzył czułam się jeszcze źle. Skinął na mnie głową, abym
wreszcie wzięła łyk. Minęły długie sekundy zanim zdecydowałam się spełnić
prośbę wampira. I tak jak mi kazał zamoczyłam usta w winie. Przez
chwilę byłam pewna, że w środku znajduje się nic innego jak właśnie krew.
Jednak kiedy tylko poczułam w ustach nieco słodkawy smak napoju
odetchnęłam w myślach z ulgą. Nie wiedziałam czemu tak naprawdę tego
się spodziewałam. Nie wypiłam wszystkiego. Właściwie upiłam ledwo parę drobnych
łyków. Byłam chyba zbyt zdenerwowana, aby w spokoju cokolwiek
przełknąć.
Z każdą następną sekundą byłam coraz bardziej
przerażona, ale nie potrafiłam określić dlaczego ten strach się pojawia. Zaciskałam
mocno dłoń na szkle. Obawiałam się, że w pewnym momencie będzie mogło ono
pęknąć, ja pokaleczę ręce i nie będzie wcale przyjemnie. Nie dlatego, że
mogłyby być pokaleczone.
Tylko dlaczego, że niedaleko mnie siedział
Alex.
Alexander
Przypatrywanie się tej dziewczynie sprawiało mu
dziwną radość. Zwłaszcza w momencie, kiedy zaczynała tak nagle drżeć z niepokoju,
który on sam wywoływał. Lubił się tak drażnić ze swoimi ofiarami. Anabelle
miała to nieszczęście stać się jedną z jego ofiar, które służyły jako
długoterminowe przenośne woreczki z krwią. I oczywiście było z nią
też znacznie więcej zabawy. Musiał przyznać, że dziewczyna była naprawdę ładna.
Był ciekaw po kim odziedziczyła urodę. Jej matka niespecjalnie się wyróżniała,
to samo mógł powiedzieć o ojcu. Jednak te myśli zniknęły tak szybko jak
tylko się pojawiły. Nie miał czasu na zawracanie sobie głowy rzeczami, które
nie miały żadnego znaczenia. Teraz najważniejsze było to, że Anabelle była w końcu
jego. Czuł, że Peter może stawiać opór, a nawet pojawić się w jego
rezydencji. Tak naprawdę chciał, aby to się wydarzyło. Miałby wtedy idealny
powód do tego, aby człowieka zabić.
Zaczynał teraz żałować, że powiedział Florence o tym,
że ma do załatwienia jakiś biznes w mieście. Powinien sobie zdawać sprawę z tego,
że wampirzyca prędzej czy później wygada się Anthony'emu. Nie miał teraz
szczególnej ochoty na wizytę swojego przyjaciela. Cóż Anthony z pewnością
był jedyną osobą, która nie obawiała się tego co Devile może zrobić. Byli dla
siebie jak bracia, chociaż w ich przypadku to było mocno naciągane. Po
prostu się tolerowali, a Graham potrafił czasami opanować mordercze popędy
Alexa. Zwykle mężczyzna starał się tego unikać. Zawsze, ale to zawsze kończyło
się to długim kazaniem. I że jemu się naprawdę chciało mówić mu te
wszystkie rzeczy.
Zaraz jednak przestał myśleć o tym i znowu
skupił wzrok na brunetce. Dokładnie zmierzył ją wzrokiem, kiedy siedziała
skulona na jego kanapie co jakiś czas popijając wino, które jej dał. Przy
trzeciej lampce próbowała stawiać opór, ale tak jak wcześniej nie udało się jej
mu odmówić. Nikt mu nie odmawiał, a już na pewno nie żadna kobieta.
– Doleję ci – stwierdził, kiedy zobaczył, że
wypiła już całość.
– Nie, ja naprawdę już nie chcę – odezwała się
cicho. Spojrzała na niego proszącym wzrokiem, ale mimo to nie ugiął się i wbrew
woli brunetki wypełnił kieliszek do pełna. Sam również jeszcze sobie dolał.
Miał dziwną słabość do win. Jako człowiek nie miał dostępu do tego, a teraz
nie zamierzał się powstrzymywać. Jedną z lepszych rzeczy w byciu
wampirem było to, że nigdy nie można było się upić. I dzięki temu mógł pić
bez końca.
– No już do dna – ponaglił. Sam upił parę
łyków.
Miał wrażenie, że przełykanie wina sprawia
dziewczynie niemal fizyczny ból. Ale właśnie o to mu chodziło. Nawet takie
delikatne tortury sprawiały, że wampir czuł satysfakcję. Panował nad wszystkim i nad
każdym. Ludzie byli dla niego niczym. Marionetkami, którymi mógł się bawić bez
końca. Zabawkami, które wymieniał co jakiś czas.
– Chodź.
Wampir odstawił na stolik swój kieliszek i podniósł
się z miejsca. Nie czekał na to, aż ona wstanie i zacznie za nim iść.
Szedł dość szybko. Za sobą słyszał tylko stukot szpilek i tego jak
Anabelle stara się za nim nadążyć. Był pewny, że powiedziała „zaczekaj”, ale to
nie miało dla niego żadnego znaczenia. Szybko wbiegł po schodach na górę, a kiedy
on już tam był dziewczyna była dopiero w połowie. Ludzie byli naprawdę
tacy wolni? Oparł się o balustradę. Niecierpliwie czekał na to, aż w końcu
znajdzie się na górze. Minęła chwila zanim pojawiła się obok niego. Nie odezwał
się, a jedynie ruszył w głąb szerokiego korytarza. Tutaj, dzięki
wyłożonemu dywanowi nie było już słuchać kroków Anabelle. Mijali po drodze dość
sporo pokoi, które głównie były zamknięte na klucz. Nie widział potrzeby, aby
były otwarte skoro nikt z nich nie korzystał. Zatrzymał się przed
ciemnobrązowymi drzwiami. Zerknął krótko na stojącą za nim ludzką istotę. Był
pewny, że kiedy tylko tam wejdą obleci ją jeszcze większy strach niż przedtem.
Jednak zanim zdecydował się otworzyć drzwi i wpuścić ją do środka odwrócił
się w jej stronę. Uśmiechnął się do niej serdecznie. Delikatnie ujął
podbródek brunetki w dwa palce i uniósł jej głowę do góry. Przez
chwilę spoglądał w ciemne oczy należące do niej. Wyczuł jej strach.
Zaśmiał się cicho, po czym jak gdyby nigdy nic złożył na jej ustach delikatny,
wręcz czuły pocałunek. Nie odwzajemniła go, nawet jakby chciała nie miałaby
szans. Odsunął się zbyt szybko. Nie zwracając już większej uwagi na dziewczynę
otworzył drzwi, wszedł do środka i wciągnął ją za sobą.
W momencie, kiedy zatrzasnął za sobą głośno
drzwi Anabelle podskoczyła do góry wyraźnie przestraszona jak i zaskoczona.
W jej oczach dostrzegł prośbę, al ta bardzo szybko zniknęła, a zamiast
niej widział już tylko przerażenie.
– Proszę...
Hej! Pora trochę późna na dodanie rozdziału, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Minął miesiąc od ostatniego rozdziału i mam nadzieję, że teraz będą się pojawiać one częściej. Wiadomo, wena bywa kapryśna, a ja niewiele jestem w stanie zrobić, kiedy ta niespodziewanie wyjeżdża sobie na urlop. Przedstawiam wam rozdział szósty, który nie jest taki jak oczekiwałam. Dlatego za beznadziejność przepraszam i będę się starać, aby następne rozdziały były znacznie lepsze. Dziękuję za wszystkie słowa, które od was czytam. To naprawdę motywuje. <3
Ah, no i gdyby ktoś był ciekaw Łyska. (Tak, kot nazywa się Łysek) wygląda on >tak<. Kot jest, bo jest. Może zagra w tej historii kogoś ważniejszego i na rozkaz pana podrapie Anę. Mam nadzieję, że wam się rozdział podobał.
Do następnej!
Moje! <33
OdpowiedzUsuńHej! (^^)/
UsuńW końcu nadrobiłam, co bardzo mnie cieszy, bo tak często wspominasz o siódemeczce, że chyba zacznę co chwilę odświeżać stronę :D Tym bardziej, że zapowiadają się wyjątkowo… ciekawe sceny ;>
W rozdziale na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje – przyjazd do domu Alexa i picie wina – ale sposób w jaki to napisałaś sprawia, że do tej pory zachwycam się emocjami. To zwykle jest trudne: oddać pewne „proste” rzeczy tak, by wydały się wyjątkowe, a tutaj się udało. Co mam na myśli? Dużo przeżyć wewnętrznych Any oraz to, jak Alex odbiera samą tylko możliwość tego, że jest w stanie zmusić ją chociażby do wypicia dodatkowego kieliszka wina. Ma kontrolę i to mu się podoba, a to wiele mówi o jego postaci; właśnie dlatego uważałam, że takie drobiazgi są ważne w prezentowaniu bohaterów, może nawet bardziej niż te ważne, duże sceny – bo wtedy ma się wrażenie, że postaci żyją i są prawdziwe.
Ech, wiesz jak wytrąciło mnie z równowagi zachowanie Petera, prawda? T-T Po cichu liczyłam, że przynajmniej on ma tę odrobinę przyzwoitości, nawet jeśli pozwolenie na to, by doszło do transakcji i tak przekreśla jego postać. Teraz jest dla mnie stracony całkowicie, bo jeśli po marnej próbie obrony poszedł liczyć kasę, to ja bardzo dziękuję za takiego kochającego ojca x.x Biedna Ana, a to przecież dopiero początek – i chyba właśnie to jest tu najbardziej przerażające.
Alex mieszka iście po królewsku, ale czego innego się po nim spodziewać. No i jest Łysek c: Co Ana chce, przecież jest uroczy. Wredny, przerażający, ale jednak bardzo się cieszę, że się zdecydowałaś na kota – kolejny sposób na dręczenie Anabelle, bo to oczywiste, że nawet Łysek będzie miał dużo lepiej od niej :D
Strach Any jest zrozumiały, zresztą jak i ten rodzaj fascynacji z jaką obserwuje nowe otoczenie. Stare domy – rezydencje, jak w tym przypadku – zawsze mają w sobie coś zachwycającego, poza tym w przypadku Alexandra takie otoczenie dodaje dodatkowego klimatu. No i czerwone wino… Cóż, wątpię, żeby się rozluźniła, nawet gdyby wtłoczył w nią całą butelkę.
Jak wspominałam, sama scena z piciem mi się podobała, zwłaszcza przemyślenia Alexa. To sadysta i ładnie pokazujesz to na każdym kroku, nawet w takich prostych sytuacjach. To, jak on bawi się jej emocjami i napawa chociażby samą możliwością wymuszenia na niej posłuszeństwa, jest przerażające, ale… No hej, miało takie być! Ta postać jest epicka, a ja dawno nie spotkałam tak wyrazistego wampira, choć książek i opowiadań czytałam naprawdę wiele.
No i końcówka, która prowadzi prosto do tego, będzie w siódemce… Przed oczami ciągle mam ten gif i wiem, że będzie wyjątkowo. Teraz tylko pozostaje mi czekać na to, żeby tę scenę przeczytać. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby wszystko wyszło dokładnie tak, jak sobie zaplanowałaś, a może nawet lepiej – wiem, że tak będzie c:
Weny i udanych wakacji!
Nessa :3
Cóż za cudowna historia <3!! To chyba pierwsza historia o wampirach, która mnie zaciekawiła, bo tak to ja za nimi nie przepadam. Brawo, udało ci się zwrócić moją uwagę 😁! Bardzo, bardzo proszę o kolejny rozdział, bo aż się doczekać nie mogę :') .
OdpowiedzUsuńJestem. I, tak jak zapowiadałam, nie będzie to milusi komentarz. Bo jak, do jasnej cholery, można było urwać w takim momencie?! No jak?!
OdpowiedzUsuńWdech, wydech. Okay. Już mi lepiej.
*Uśmiecha się złośliwie, zaciskając dłoń na łopacie*
Jak wy to robicie, huh? U mnie rozdziały to właściwie same dialogi ;-; A tu? Wszystko ładnie, składnie, poprawnie i na dodatek prozą. Ech, no nie rozumiem...
Kotek! <33 Nie. Ble. Fuuuj! Nieładny kotek ;-; Chociaż tyle, że właściciel niczego sobie...
Nie dziwię się wcale Anabelle. Jej sytuacja jest... co najmniej nieciekawa. Jej strach jest więc całkowicie uzasadniony. Dziwne podekscytowanie również - w końcu dotychczas była trzymana pod kluczem. Teraz ma okazję zaznać życia, zacząć żyć a nie tylko egzystować. A przynajmniej ona ma taką nadzieję. To się dziewczyna zdziwi...
Alexander. Boże. Bałam się, że go zmiękczysz - pocałunek już w piątym rozdziale? Och, no jasne, zaraz się chłopina zakocha i zrobi nam się mdłe romansidło! Zastrzegałaś, że tak nie będzie, a ja trzymam cię za słowo. Mimo wszystko przedstawiasz Alexa jako "tego złego". W ramach dziękczynienia otrzymujesz worek brokatu, naprawdę. Każde jego działanie jest uzasadnione, co nadaje tej historii pikanterii. Często ciężko jest mi go przejrzeć - dopiero jego perspektywa ujawnia co nieco. A tak... Mam przeróżne domysły. Pocałunek - bo chciał sprawdzić, jak dziewczyna zareaguje czy może miał takie widzimisię? Świdrowanie jej wzrokiem - bo chce ją nauczyć, że ma się go bać, chce na nią po prostu popatrzeć czy, co bardziej prawdopodobne, po prostu ją obserwuje, tak jak łowca - drapieżnik - zwierzynę? . Każdym dotykiem, słowem, gestem zdaje się ujawniać swoje złe zamiary względem dziewczyny. Bawi się nią, bo ma taki kaprys. To jednocześnie przerażające i... niesamowite.
Po takiej końcówce nie pozostaje mi nic innego jak modlić się o to, byś się spięła i wrzuciła siódemkę jeszcze do końca czerwca ;-;
Weny, czasu. No i zdrowia, bo po takich końcówkach... Może być z tobą równie nieciekawie co z Aną *emotikon uśmiechającego się psychopaty*
Ściskam,
Klaudia99
Długo kazałaś na siebie czekać.
OdpowiedzUsuńJuż zaczęłam się bać o los tego opowiadania.
Całe szczęście, że go nie przerwałaś, a wręcz przeciwnie.
Biedna Ana.
Naprawdę Aleksander jej tego nie ułatwia.
Ja wiem mam spaczony gust, ale jest moim ideałem.
Uwielbiam złych kolesi, któzy wszystko i wszystkich mają w nosie <3
No po prostu cudowne.
Jak tak czytam mój komentarz stwierdzam, że muszę się leczyć jeśli nie jest jeszcze za późno.
Ogółem rozdział zawierał sporo uczuć.
Głównie bohaterki, jej przeprowadzka, nowe życie.
Wspaniałe a zarazem wywołujące ciarki jak napisała moja poprzedniczka.
Niecierpliwie będę czekać ciągu dalszego!
pozdrawiam i życzę weny <3
Narescie! :D
OdpowiedzUsuńJuz sie balam ,ze zapomnialas o nas .
Rozdzial cudowny :D Prosze dodaj nastepny szybciej :) :D
Buziaki :-*
Ciekawe co jest w tym pokoju ? Duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńHej! :3
OdpowiedzUsuńW końcu jestem! Zbierałam się i zbierałam, ale wiadomo, że czasami jest po prostu trudno, bo jak masz już plany, to coś zajmuje ten Twój wolny czas i o... Ale jestem i najważniejsze.
Wcale się nie dziwię Annabelle, że się boi. Jedzie z wampirem do jego domu, bo on ją kupił i nie ma pojęcia co może ją tam spotkać. Taka nieświadomość do najprzyjemniejszych rzeczy na pewno nie należy. Powtórzę po raz kolejny, że jej rodzice zachowali się beznadziejnie (nie chcę używać tu wulgaryzmów, bo to słowo nie oddaje tego wszystkiego). W momencie, gdy ją "oddali", stracili prawo do nazywania siebie "rodzicami". Takie jest moje zdanie i go nie zmienię.
Kiedy dowiadujesz się, że zostałaś po prostu sprzedana, przez ludzi, którzy Cię wychowali i których kochałaś najbardziej na świecie, nie myślisz o niczym innym tylko żalu do nich i całej tej masie innych emocji, które przy tym towarzyszą. Nic więc dziwnego, że nie zabrała ubrań. Podejrzewam, że w tamtej chwili nie zwróciłaby uwagi nawet jakby była nago, czy coś w tym rodzaju. Wiesz o co chodzi, prawda?
No to dałaś zakończenie... Naprawdę mnie ciekawi, co jest za tymi drzwiami, ale mogę się jedynie domyślać i tworzyć różne scenariusze. Jednak od początku byłam pewna, że u boku Alexa nie czeka jej ciekawe i lekkie życie. Sporo wycierpi, to pewne. Już nawet nie wiem co może być lepsze: mieszkanie z nim czy rodzicami. Chyba spanie pod mostem.
No nic. Ja czekam na rozdział 7, chociaż wiem, że muszę uzbroić się w cierpliwość :) Dużo weny <3
Pozdrawiam,
Mrs.Cross!
Było trochę literówek, ale nie będę wymieniał, bo nie miałem czasu ich spisywać. Za bardzo mnie ciekawiło co się wydarzy. Przede wszystkim podoba mi się jak wczuwasz się w bohaterkę, jej emocje są żywe, namacalne, takie realne, szczere.
OdpowiedzUsuńKiedy czytałem wzmiankę o liczeniu pieniędzy przez ojca, to przyszło mi na myśl "miłość sprzedawana, pieniądz kochany, w wyjątkowych okolicznościach witamy" co jest tekstem piosenki rapowej starej grupy WWO.
Przeczytałem też już kolejny rozdział, więc wiem, że Alex gdybał nad tym, że dziewczyna nie jest podobna ani do ojca ani do matki, co ponownie przypomniało mi o moich przypuszczaniach, że ona mogła zostać adoptowana. Natomiast jej pochodzenie może skrywać jakąś tajemnice, która by tłumaczyła dlaczego Alexander zainteresował się właśnie nią i to ją postanowił kupić.
Kitełek śliczny xD Taki golasek-nietoperek xD
Opowiadanie jak zwykle świetne, czytało mi się naprawdę przyjemnie. To co robił Alex a aucie wydaje się iście seksistowskie, ale patrząc na jego zachowanie w ogrodzie. Hmm... czysty wampir. Dla niego liczy się tylko krew i wyrządzanie zła. Sytuacja, w której Ana poznaje pupila wampira, świetna. Myślałam tylko, że kot będzie miał jakieś zadrapania, takie po kłach wampira. Ojj. nie ładnie Alex upił Anę. Ciekawi mnie to co kryje się za drzwiami. Lecę czytać! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńKurde no jaram się Alexem :D Wampir z prawdziwego zdarzenia, nie tam jakieś srutututu Edward ble ble ble.
OdpowiedzUsuńZnowu, opisy mega długie xd nie jestem do takich przyzwyczajona, ale podobają mi się przedstawione emocje :D Zwłaszcza to, jak Alex praktycznie nie robiąc nic, wywołuje strach. Widać w nim ten dominujący charakter. W sumie to zastanawia mnie to, czemu akurat kot? To jakieś specjalne przesłanie, czy coś? :D Bardzo mnie to ciekawi.
Czekam też na moment, w którym Ana pozna współlokatorów. Między innymi drugi woreczek z krwią i tą blondi wampirzycę. No i jeszcze jakieś wspomnienie było na temat przyjaciela Alexa. Też jestem ciekawa cóż to za typ :D Mordercza natura Alexa? Ochh jestem jak najbardziej na tak ;> Czekam, aż kogoś fajnie zamorduje :D
Pozdrawiam :*
O ludzie, ten kot jest naprawdę przerażający! Brrr. Łysek?:D Ja bym go nazwała Bestią^^
OdpowiedzUsuń